Długo zastanawiałam się czy pisać ten post. Bo niejako o swojej branży piszę. Ale, że tylko "troszeczkę", więc postanowiłam zrobić mały przytyk i opisać Wam kilka przypadków. Koszmarnych przypadków. Wszystkie z autopsji. Miałam te dzieci, "żyłam z nimi i płakałam z nimi".
Koszmar pierwszy.
Dla mnie najgorszy. Ćwiczyłam z dziewczynką. Małą, 3letnią. Trójjęzyczną. Mała nie mówiła. Równolegle poszła do przedszkola, gdzie również miała zajęcia logopedyczne. Akcja koszmaru się dzieje w Polsce. Podobno przed diagnozą i przedszkolem mama była z małą na badaniu słuchu, ale "średnio szło, bo córka nie chciała współpracować".
W przedszkolu panie zauważyły, że młoda nie reaguje na imię, że nie słucha poleceń ( u mnie zawsze słuchała!), że kręci się w kółko (kiedy w tle gra bardzo głośna muzyka), że woli bawić się sama niż z dziećmi. Ponadto pani logopeda w tymże przedszkolu zrobiła badania, z których wynikało, że młoda nie jest "inteligentna stosownie do wieku" (fakt, miała opóźnienia, zwłaszcza w rozwoju mowy i funkcjach poznawczych). Wysłano dziewczynkę do poradni dla dzieci autystycznych na diagnozę. Diagnoza miała się odbyć za trzy miesiące. W międzyczasie mama poszła z córką do kolejnego laryngologa (na moją prośbę, bowiem ZAWSZE, zawsze jak dziecko nie mówi, to najpierw wysyłam do laryngologa). Pani laryngolog - przemiła dziewczyna prosto po studiach - olała wszystkie testy elektroniczne i... zajrzała dziewczynce do uszu. Po czym wypłukała z tych uszu (przy wielkim krzyku małej) pół kilo woskowiny. Pół kilo woskowiny i wody w 18kilogramowym ciele dziecka. Wyobrażacie to sobie? Niestety, woskowina odkładała się trzy lata, uszkodziła błonę w uszach. Mała nosi aparaty słuchowe.
Oczywiście wizyta w poradni wykazała, że dziewczynka ma pewne nieprawidłowe zachowania, ale są one wynikiem złym słyszeniem. Autyzmu - brak.
Wniosek: nie zawsze zachowania, które wyglądają na autystyczne, autyzmem są. ZANIM "posądzimy" dziecko o "chorobę na [a]", warto zrobić badania: laryngologiczne, neurologiczne, a czasem nawet alergologiczne.
Koszmar drugi.
Dzisiejszy. Jestem tak zła, że....
Przed
chwilą wyszła ode mnie mama. Na co dzień kobieta mieszka "na dole"
Niemiec z 4letnią córką. Ponieważ Młoda mało gadała, to poczytała kobietka tu i
tam na temat MK i stwierdziła, że fajnie byłoby ją wprowadzić w życie. Ale sama? Nie.. znalazła terapeutkę. Albo
"terapeutkę", sama nie wiem. Przez 6 m-cy tamta pani tłukła z małą
sekwencje, czytanie, kategoryzacje itp. itd. I nic! Tzn. dziewczynka układała,
ale dalej nie mówiła. A brała za to baaaaaaaaaaaardzo niemałe pieniądze (jak
pomyślę, że za godzinę takich ćwiczeń mogłabym mieć markowe buty, to mnie
trafia!). Teraz byli u mnie drugi raz, pierwszy jakoś 1,5 m-ca temu.
Zbadałam dziewczynkę testem i wysłałam do lekarzy (laryngolog, neurolog -
klasyka). O pani "terapeutce" nie wiedziałam, nie przyznali się, że
tamtą w ten sposób niejako sprawdzają.. I wiecie co wyszło? Że młoda ma jakieś
guzki na strunach głosowych, które uniemożliwiają jej mówienie. I trzeba
foniatry, oddechówkę i parę innych logopedycznych ćwiczeń zrobić.
Wniosek:
Logopeda na diagnozie dziecka niemówiącego ma obowiązek zbadać zarówno funkcje
poznawcze dziecka, jak i ułożenie i sposób działania buzi, gardła!
Koszmar trzeci.
Chłopiec, 3 lata. Nie mówi. Lekarz pediatra? "Ma jeszcze czas".Rok później.
Chłopiec, 4 lata. Nie mówi. Lekarz pediatra? "A gdzie pani z nim była rok temu?! Przecież to afazja!" (lekarz ten sam).
Wniosek: chyba nie trzeba, prawda?
Koszmar czwarty.
Dziewczynka 5letnia. Cudna! Z problemem niedotlenienia okolicy Wernikego przy porodzie. Pod stałą opieką logopedyczną, psychologiczną i neurologiczną. Trafiła do mnie już tu, w DE. Bo w przedszkolu orzekli, że dziewczynka ma autyzm. Dlaczego?
1. Bo bawi się sama, nie z dziećmi (mała nie zna języka dobrze, jest od 2 m-cy w DE)
1. Bo bawi się sama, nie z dziećmi (mała nie zna języka dobrze, jest od 2 m-cy w DE)
2. Bo denerwuje ją hałas i wysokie dźwięki
3. Bo zaczyna się kulić w sobie, jak Frau Nina do niej mówi.
Na nic tłumaczenia, że dziewczynka ma szumy w uszach, stąd jej nadwrażliwość słuchowa, że nie zna niemieckiego i na jej "nieszczęście" w przedszkolu są dwie inne dziewczynki, które mówią po polsku, a że się polubiły, to po polsku rozumie, po niemiecku ni w ząb, że mała boi się Frau Niny (sama powiedziała to i mnie, i psychologowi). Na nic. Ona ma autyzm.
Na nic tłumaczenia, że dziewczynka ma szumy w uszach, stąd jej nadwrażliwość słuchowa, że nie zna niemieckiego i na jej "nieszczęście" w przedszkolu są dwie inne dziewczynki, które mówią po polsku, a że się polubiły, to po polsku rozumie, po niemiecku ni w ząb, że mała boi się Frau Niny (sama powiedziała to i mnie, i psychologowi). Na nic. Ona ma autyzm.
Wniosek: Chyba nie ma wniosku, bo biurokracja niemiecka mnie przeraża..
Koszmar n-ty
Opisujecie Wy, w mailach i w komentarzach. I ja nie wiem, co mam z nimi robić? Śmiać się? Płakać?
PS. Mam wiele maili od Was! Staram się! Ale ostatnio z czasem kiepsko, więc odpisuję z opóźnieniem :(
Opisujecie Wy, w mailach i w komentarzach. I ja nie wiem, co mam z nimi robić? Śmiać się? Płakać?
PS. Mam wiele maili od Was! Staram się! Ale ostatnio z czasem kiepsko, więc odpisuję z opóźnieniem :(
19 komentarze:
Smutek. I niestety, źle postawiona diagnoza przydarzy się wszędzie.
Cieszę się, że trafiłam na twojego bloga. Chociaż z tą woskowiną to się przeraziłam bo mi lekarz powiedział ze ta woskowina po cos jest i mam nie czyscic uszu małej.. :/
oj długo mogłabym opowiadać o naszej terapii metody krakowskiej, brak wszystkich elementów, dziecko mogło oglądać bajki, nawet w obcym języku, chodzić do przedszkola, nie dostałam żadnego planu. Na szczęście wszystko dobrze, się skończyło, dzięki mojej pracy, książkom Pani Profesor i Waszym blogom:) Po zakończonej terapii dziecko z praworęcznego zmieniło się na oburęcznego, źle postawiona diagnoza! dobrze, że jest Pani Kasia, która nam pomaga, pozdrowienia!
Uważajcie na terapeutów, przed podjęciem terapii, poradźcie się Pani Profesor!
@Olka :) dzień dobry :) co do woskowiny, to jeśli mała jest pod opieką lekarza, to się nie przejmuj i go słuchaj. W Polsce mamy naprawdę świetnych laryngologów!! Wiedzą co robią :) Woskowina "sama" odchodzi z uszu, ale w przypadku pierwszej dziewczynki, nie miała odpływu. Potem się okazało, że to PRAWDOPODOBNIE z powodu alergii. Tak czy siak - jesteście pod opieką lekarza z Zosią (śliczna jest!), to jest ok :)
@Anonimowe dwa :D - uważajcie na wszystkich terapeutów, którzy nie kierują na badania słuchu dziecko niemówiące,
Pani Kasia też czasem popełnia błędy, niestety ;/ Człowiek nie jest nieomylny. Punkt tylko dla mnie taki, że w miarę szybko "kapuję się", że coś przegapiłam ;(
Dobrze, każdy może popełniać błędy, ale żeby "certyfikowany terapeuta metody krakowskiej" popełniał aż takie błędy i ciągle upierał się przy tym, że ma rację. To jest coś nie tak i mam nadzieję, że konsekwencje zostaną poniesione, zanim dojdzie do naprawdę jakiejś tragedii. Jaki człowiek był głupi, mam namyśli siebie, bo trzeba było odezwać się wcześniej.
nie mogę rozszyfrować skótu:D
Pół kilo woskowiny. Umarłam.
U mojej "alaliczki "też były cechy autystyczne, brak języka u dziecka 2,5 letniego niestety też może się objawiać cechami autyzmu, mimo że autyzm to nie jest. Teraz po 3 miesiacach terapii zanikają niepokojące zachowania.
Potwierdzam, ze nie powinno sie czyscic uszu, zwlaszcza patyczniem. Ja jestem uzalezniona i laryngolog, ktory sie mna zajmowal (i to nie w Polsce) zagrozil, ze nie bedzie mnie leczyc jesli nie zaprzestane tego niecnego procederu. Podzialalo hihihi. Ale jak przy kazdym nalogu czasem mam "nawroty". Normalnie wstyd.
A m P
Dodam tylko dla porządku - osławiona lista MK nie daje niestety gwarancji, za każdym razem trzeba włączyć zdrowy rozsądek. Poznałam osobiście dwie osoby "certyfikowane" (w różnym czasie, z różnych miast), obie bardzo mijały sie z metodą... Obie mają na swoich wizytówkach wypisane metody, którymi pracują i nie jest to wyłącznie MK, jak powinno być. Już nie mówiąc o głoszonych głupotach w stylu leczenia suplementami albo nieleczenia autyzmu - bo i tak nic z tego nie będzie. O logoterapii panie chyba nie słyszały...
Mam nadzieję, że wprowadzenie tych egzaminów będzie jakąś weryfikacją. Powinien być jeszcze obowiązek czegos w rodzaju superwizji, ewent. hospitacji... Ale to inny temat.
i co przekazałaś te inf Pani Profesor?
a co to będzie za egzamin?
Pani Kasiu, dlaczego trzeba czekać za zatwierdzeniem komentarza?
@Anonim - dlatego, że oprócz Waszych komentarzy pojawia się tutaj prosty SPAM (najczęściej: kup viagrę), więc komentarze zginęłyby w nim.
@Anonim - ja miałam przekazać? Ja nawet nie wiem kim była owa "terapeutka" z koszmaru drugiego. Ale rodzice potem sprawdzili - pani nie ma na tej liście. Sama się mianowała.
@Anonim - nie wiem za co będzie egzamin. Ale też słyszałam jakieś przebąkiwania tu i ówdzie, że ma być.
nie, Anonim, który pisał o 2 teraupetach
aha :)
To ja pisałam, przekazałam. Nie wiem co się dalej się stało, Pani prof. podziękowała za informację i przyznała, że nie jest w stanie weryfikować pracy terapeutów, każdy powinien być zwyczajnie uczciwy. I że właśnie zanosi się na zmiany, tj. egzaminy.
KasiaG
no ja też przekazałam, ale podziękowań jeszcze nie dostałam;), mam nadzieje, że sytuacja dostanie pozytywnego obrotu:)
Pani Kasiu chyba komentarza nie dochodzą?
Prześlij komentarz
Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.