czwartek, 30 stycznia 2014

ORM - Mity i Prawdy

O opóźnionym rozwoju mowy pisałam już nieraz i pewnie jeszcze nieraz napiszę :) Tak, będę Was tym męczyć! :)


Ale dzisiaj w ramach czwartkowych rewolucji mam dla Was plakat pod ważkim tytułem: "ORM - Mity i Prawda" (miało być "prawdy", ale przecież prawda na temat ORMu jest tylko jedna, więc po co ją pomnażać?). Standardowo: plakat można udostępniać na facebooku, a jeśli są wśród Was logopedzi, psycholodzy, nauczyciele, lekarze i chcą sobie podobny powiesić w gabinecie - proszę o info na priv (logopeda@polskilogopeda.com), prześlę mailem :)



Wypisałam siedem największych mitów na temat ORM, oto one. Zaraz je rozszyfrujemy :)





1. MIT: Niemówiący 3letni chłopiec to norma, bo chłopcy zaczynają mówić później.

PRAWDA: Chłopcy rzeczywiście zaczynają mówić później od dziewczynek, ponieważ ich mózg produkuje więcej testosteronu. Ale badacze tworząc normy językowe wzięli ten fakt pod uwagę i stworzono normy/granice dla obu płci. Fizjologicznych :P



2. MIT: Dzieci wielojęzyczne zaczynają mówić później od jednojęzycznych rówieśników 

PRAWDA: Dzieci wielojęzyczne mają dokładnie takie same etapy rozwoju mowy, jak dzieci jednojęzyczne. Jedyną różnicą między nimi jest fakt, że mają prawo mieszać języki oraz to, że liczbę słów wypowiadanych w danym czasie przez dziecko liczymy w dwóch/wielu językach razem. Ale zdrowy dwulatek składa pierwsze słowa w zdania. Niezależnie od tego w ilu językach jest wychowywany.


3. MIT:  Niemówiący 3latek "rozgada się" w przedszkolu

PRAWDA: Dzieci zaczynają chodzić do przedszkola w okresie "wybuchu" rozwoju mowy. Między 2. a 4. r.ż. w mowie dzieje się najwięcej: pojawia się wiele słów, nowe zdania, zdania rozbudowane, pytania, drobne kłamstwa, rozbudowane opowiadania. U zdrowego dziecka proces ten toczy się niezależnie od tego czy jest w przedszkolu czy w domu, jednak to właśnie przedszkole wpływa na sferę emocjonalno - społeczną tak, że dziecko zaczyna funkcjonować w grupie rówieśników i komunikować się z nimi słowami. Stąd mit, że dzieci "rozgadują się" w przedszkolu. 

Niesłyszący lub autystyczny 3latek w przedszkolu się nie rozgada, a wprost przeciwnie - bardzo często stanie się agresywny.


4. MIT:  Wujek Henio zaczął mówić zdaniami w wieku 5 lat, to na Niuniusia też poczekamy


PRAWDA: Wujek Henio mógł mieć niezdiagnozowaną dysleksję lub być w tej 20% grupie szczęśliwców, której ORM nie zaszkodził. Istnieje jednak 80% ryzyka, że Niuniuś bez mówienia będzie miał gorsze oceny w klasie od innych dzieci (wszak jako 6latek idzie do szkoły, przypominam), jest mniej sprawny intelektualnie (bo to język rozwija w dużej części nasz intelekt) od innych dzieci. I to są optymistyczne wróżby. Pesymistycznie - być może Niuniuś nie słyszy (bo to, że wykonuje polecenia mamy nie jest miarą "słyszalności") lub ma zaburzenia autystyczne. Może też mieć opóźnienie umysłowe (wrodzone lub nabyte)...



5. MIT: Lekarz powiedział, że na mowę trzeba czekać, więc czekamy.

       PRAWDA: Z całym szacunkiem do lekarzy (którzy są świetnymi specjalistami od LECZENIA dzieci), to logopeda stwierdza zaburzony lub nie rozwój mowy. Lekarz nie uczył się na studiach o systemie fonologicznym języka polskiego, więc skąd ma znać odpowiedź na pytanie o ORM? 
I jeszcze jedno: kiedyś z niemówiącym dzieckiem szło się do NEUROlogopedy. Dzisiaj prawie każda uczelnia ma w programie studiów logopedycznych zaburzenia neurologopedyczne, stąd prawie każdy logopeda zbada i oceni niemówiące dziecko. Jeśli każe Wam przyjść, kiedy dziecko zacznie mówić - uciekajcie i nie wracajcie!

6. MIT: Do logopedy chodzi się z dzieckiem z wadą wymowy.
PRAWDA: Do logopedy powinno się przyjść z dzieckiem, które:
a) jako niemowlę nie potrafi jeść/połykać,
b) jako maluch nie potrafi rzuć,
c) nie komunikuje,
d) nie mówi,
e) ma wadę wymowy.
To bardzo duży skrót, oczywiście. Ale uważam, że hasło „nie mówi” jest tak duże, że spokojnie mieszczą się tu zaburzenia neurologiczne, laryngologiczne i inne.


7. MIT: Wystarczy, że będę ćwiczył z dzieckiem ćwiczenia polecane w Internecie i moje dziecko zacznie mówić.


PRAWDA: No nie :) Jak Was lubię, tak NIE. Ćwiczenia  z „Głoski” są ćwiczeniami ogólnorozwojowymi i z pewnością tak w ogóle pomogą każdemu dziecku w rozwoju i mowy, i intelektualnym. Ale dziecko z ORM powinno dostać zestaw ćwiczeń od logopedy i te ćwiczenia należy wykonywać z nim w domu. Inna rzecz, że często dostajecie ćwiczenia w worku np. „sekwencje”. Wtedy wchodzicie na „Głoskę” wrzucacie w wyszukiwarkę „sekwencje” i macie przykłady ćwiczeń (które są ciągle nowe i nowe dorzucane :P).

PS. A o tym, co sądzę na temat wszelakich for, przeczytacie w "Uspokajaczach"


środa, 29 stycznia 2014

"Cytrynki" dla starszych. Odwracanie wzorów

Post nie ma oczywiście nic wspólnego z cytrynami, oprócz komentarzy do tego postu. :)

W związku z tym, że totalnie i na amen nie mam czasu, bo się zagadałam z Asią!, wklejam zdjęcia. Myślę, że dość łatwo domyślicie się, o co chodzi :)

1. Zaznaczamy pętlą elementy ułożone w tej samej kolejności
a) plansze dwuelementowe


b) plansze trójelementowe


2. Kreślimy na czerwono pola, na których elementy są inne, a na zielono zaznaczamy te pola, na których elementy są jednakowe



poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rysowanie równoległe


Dzisiaj będzie zabawowo. Bo ostatnio chyba trochę za dużo teorii mi się wkradło :)


Nie będę pisała na czym polega rysowanie, bo to wszyscy wiecie. Umiejętności rysowania są ważne dla rozwoju dziecka, bo wspomagają motorykę małą, a dobrze rozwinięta motoryka mała, to lepsza mowa. Pisałam o tym w poście o grafopercepcji

Są jednak dzieci, które rysować nie lubią. Jak wspomagać ich motorykę, będę pisała w kolejnym poście. Dziś jednak takie małe ćwiczenie, które być może zachęci, także tamte dzieci do zabawy :)

Taka uwaga jeszcze dla większości mam. Z mojego doświadczenia (czyli bez żadnych podstaw naukowych tym razem) wynika, że jeśli kredki - to tylko świecowe. Ołówkowe są twarde i  dzieci, które nie lubią malować, bo np. mają obniżone napięcie mięśniowe w barku lub dłoni, jeszcze bardziej się zniechęcają. Świecowe też nie wszystkie są fajne. Najlepsze - wg mnie i nie jest to żadna reklama - są z BICa i  Bambino. Dzieci uwielbiają też pisaki - tu polecam Stabilo, BICa, Faber Castel i... Ikeę :)
Zdjęcia znalazłam na google.pl i zrobiłam z nich kolaż. Ale w związku z tym, że robię firmom bezpłatną reklamę, to może się nie czepią??

Przejdźmy do rysowania równoległego :)
Na czym ono polega? Ano na rysowaniu prawie równoległym czasowo mamy z dzieckiem. "Prawie", bo nasz rysunek ma służyć dziecku za wzór. 

Niestety nie mam filmiku, na którym maluję razem z dzieckiem, więc pokażę Wam to rysowanie sama :) Będę to robić i za mamę i za dziecko :P

Zatem:

1. Bierzemy białą kartkę papieru i dwa mazaki: czarny i niebieski (na początek, jak się wprawicie możecie malować wieloma kolorami)

2. Czarnym mazakiem mama rysuję kreskę pionową przez połowę kartki


3. Czarnym mazakiem jedną połowę podpisujemy MAMA, a drugą imię dziecka (u mnie  roboczo nazwałam się KASIA :P)



4. Niebieskim mazakiem mama rysuje na swojej połówce koło i podaje pisak dziecku.


5. Zadaniem dziecka jest namalować na swojej połówce takie samo koło, jak mama.




6. Mama dorysowuje inne części twarzy, a dziecko u siebie kolejne. aż do powstania całego obrazka (obrazków)


7. Twarz jest prosta. Ale malować równolegle możecie też inne wzory, np. dom czy kota.



8. Mamy połówka kartki jest zawsze lewej strony lub na górze (jeśli dzielicie kartkę góra-dół). Dlaczego? Bo w ten sposób uczymy dziecka linearnego porządku od lewej do prawej :)


9. A teraz odpowiedź na pytanie najczęściej zadawane w gabinecie, kiedy rodzice obserwują rysowanie równoległe i mają "prikaz" ćwiczyć je w domu z dzieckiem:
Nie, wykonywanie na komputerze w Paincie tego ćwiczenia, nie jest tożsame z rysowaniem ręcznym. Tylko rysowanie ręczne ma w tym wypadku sens :) Paint może być tylko rozrywką (powyżej 3 lat!) :)

piątek, 24 stycznia 2014

Cytrynki, plemniki i E, czyli odwracamy wzory :)


A!!



Mam dzisiaj szalenie mało czasu na cokolwiek i super-wielkiego stresa. A jak tak mam, to zajmuję się zdecydowanie nie tym, czym powinnam.

Bardzo Was przepraszam, nie mam czasu na pisanie.



Ale kilka ćwiczeń w filmie :)

Przypominam, ze odwracanie wzorów to umiejętność przydatna do m.in.:
-czytania,
-pisania,
-geografii,
-geometrii.

A na filmie niekontrolowanie wpadły te kawałki, które powinny być wycięte :P

Pozdrawiam!!


Jeszcze dwa zdania a`propos "hejtowania" na facebooku. Bo ostatnio ktoś stwierdził, że za bardzo się nabijam.
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie wrzesień i styczeń to są dwa najgorsze miesiące w roku. One wyznaczają dla wielu ludzi pewien początek: roku lub roku szkolnego. O ile początku roku szkolnego i zapisywania wtedy dzieci na terapię nikomu tłumaczyć nie muszę, o tyle styczeń pozostawia pewne pytanie - bo skoro te dzieci są na terapiach od września, to jak? Otóż czasem jest tak, że między logopedą (terapeutą czegokolwiek) a dzieckiem nie ma chemii. I mimo że dziecko "się nie drze" na zajęciach, że my się staramy uśmiechać - to cóż? Nie ma i już. Tak bywa. Jeśli jest to terapia w dużym mieście, to rodzice widzący taki brak często stawiają sobie granicę - poczekamy do końca grudnia. I w styczniu zmieniają terapeutę. Bez żalu z którejkolwiek strony.
I ja tak teraz mam :) Wielu rodziców zrozumiało, że nie ma sensu, żeby ich dziecko prowadził niemiecki logopeda, bo maluch się z nim najzwyczajniej w świecie nie dogaduje. Dzwonią i mailują zatem do mnie, bo mało jest polskich logopedów tutaj. Więc odpowiadam na telefony, na maile, jeżdżę na terapie, do szkoły i wiecznie chodzę zdenerwowana i przemęczona. A jeszcze mnie jakieś przeziębienie dopadło. Stąd mój podły nastrój, podczas którego pewne uchybienia innych bardziej denerwują.

Sorry :(

czwartek, 23 stycznia 2014

Śpiewamy piosenki i mówimy wierszyki, czyli rzecz o ciągach zautomatyzowanych

Dzisiaj blog i vlog. W sumie: piszę i gadam o tym samym, Wasz wybór zatem czy wolicie poczytać czy posłuchać ;)

Ciągi zautomatyzowane - to taka trudna teoretycznie fraza, ale bardzo łatwą rzecz oznacza ;) Ciąg zautomatyzowany to taki ciąg, który jest tak głęboko zapisany w naszej głowie, że nie sposób go wymazać. 



Ciągi można podzielić na uniwersalne (czyli te, które zna większość ludzi) i indywidualne (czyli nasze własne osobiste).

Do ciągów uniwersalnych zaliczamy m.in.:
- liczenie od 1 d 10,
- alfabet,
- nazwy dni tygodnia,
- miesiące,
- "Sto lat",
- znane modlitwy, np. "Ojcze nasz",
- wierszyki z dzieciństwa, dla dzisiejszego pokolenia 50+ to "W pokoiku na stoliku..."

Do ciągów zindywidualizowanych należą te wiersze, frazy, sekwencje, piosenki, które wbito nam w pamięć jako dzieci. Dlatego dla naszych dziadków (a przynajmniej tych ludzi w wieku moich dziadków, z którymi miałam przyjemność pracować) ciągami są piosenki wojenne, np. "Czerwone Maki na Monte Cassino.." (prywata: Małgosia pamiętasz, jak się przy tym pani Jadwiga popłakała?!) czy "Wojenko, wojenko..". Ale nie tylko, bo też frazy z Barei - najwięcej z "Samych Swoich" ;)
Ciągiem zautomatyzowanym dla niektórych z nas jest także nasz adres z dzieciństwa, jeśli mieszkaliśmy w danym mieście dostatecznie długo.

Po co nam ciągi w życiu? Teoretycznie po nic. Ale przydają się jako baza językowa później, na starość, kiedy dotyka nas niemożność mówienia. Pomagają też w terapii jąkania i koncentracji uwagi.

Jak uczyć ciągów?

Banalnie!
Śpiewajcie z dzieckiem, mówcie z nim wierszyki, uczcie od małego dni tygodnia (choćby to miała być wyliczanka). Przecież śpiewać każdy może :P Pamiętajcie też, że piosenka szybciej zapada w pamięć, kiedy oprócz ruchu warg wykonujemy ruchy ciałem. Tak jak np. w "Moja Ulijanko". Tam akurat gesty są wymuszone przez tekst. Poćwiczcie, warto.

I jeszcze jedna prywata: Kinko! Dlaczego się nie odzywasz już?! Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak zaczęłam się martwić... :(



środa, 22 stycznia 2014

Wieża z klocków

Dzisiaj będzie temat pozornie bardzo banalny. Bo czymże jest wieża z klocków?? No czym?? Eee.. wieżą??

Taki banał ma jednak swój własny sens (jak większość błahostek w rozwoju dziecka).. Czego uczy budowanie wieży?

1. Rozwija zdolności motoryczne malucha
2. Uczy zwinności
3. Pokazuje nam, że dziecko "widzi siebie w 3d" (czyli już nie układa tylko rzędów na podłodze, ale umie od tej podłogi odejść wyżej).


Pierwszą wieżę maluch powinien postawić sam między 13 - 16 m-cem życia. Diagnostyczna wtedy jest wieża z dwóch klocków, ale wcześniej powinien taką wieżę (ułożoną np. przez rodzica) burzyć.


Jakich klocków używać do budowania wieży?

Najlepiej dużych - przynajmniej na początku. Sama polecam drewniane, kolorowe. Ale mogą być inne :) Warto zwrócić uwagę, żeby rogi były zaokrąglone...

A jak klocków nie ma?

To można sobie jakoś poradzić?


No cóż...

Coś, co nam z trudem wpada do głowy, jest "normalką" dla naszych dzieci. Staś na przykład bez problemu sobie radzi z brakiem klocków (w kuchni! bo w pokoju ich ma "troszkę" więcej :P)




poniedziałek, 20 stycznia 2014

Metoda krakowska

Nie jestem fanatykiem.  Ale jak czytam czasem zarzuty do metody krakowskiej, to robię wielkie oczy ze zdziwienia. Jak to? Nie tak? Matko! To jak ja się nauczyłam pewnych rzeczy na studiach??!! Skoro metoda tak nie działa?

W końcu się zdenerwowałam, wypisałam 10 najczęstszych zarzutów, odpowiedziałam po mojemu i... wysłałam do prof. Cieszyńskiej. I to właśnie ona zaakceptowała moje odpowiedzi, więc... jednak dobrze. Umiem myśleć

Żeby było jasne: nie bronię tego, co się na przeróżnych forach i stronach dookoła metody dzieje. Wyjaśniam tylko dlaczego JA używam tej metody, mimo że ma tak wielu przeciwników. Ot.
Nie odpowiadam za innych terapeutów, za inne strony. Odpowiadam za siebie i "Głoskę"

Ja? Ja - Kasia. Gdyby ktoś z moich znajomych jakieś 12 miesięcy temu usłyszał, że za rok będę chwalić metodę krakowską w Internecie, chyba roześmiałby się tak głośno, jak tylko pozwoliłaby na to jego przepona. Kaśka, która chwali kogokolwiek gdziekolwiek bez grama krytyki - niemożliwe. Dlaczego? Bo sama o sobie mogę powiedzieć, że jestem najbardziej analityczną osobą jaką znam. Chociaż wolę słowo - zdroworozsądkową ;)  I uwierzcie mi - to nie jest zaleta. Nad zakupem jednej głupiej bluzeczki zastanawiam się trzy dni, nad spodniami - pięć. A każdą informację ze świata nauk logopedycznej trawię około miesiąca szukając w niej wad. Bo przecież nie ma metod idealnych, prawda?

Tak samo było z krakowską. Pięć lat tłukli nam na studiach, że jest najlepsza, najcudowniejsza itp. Tęcza jednym słowem. Mój wewnętrzny Tomasz Niedowiarek buntował się strasznie przeciwko argumentom wychwalającym. Nie uwierzę, póki nie zobaczę. Najlepiej dziecko prowadzone krakowską i "normalną" albo inaczej. W sumie sama nie wiem, czego chciałam.

Skutek był taki, że pracy magisterskiej z krakowskiej nie pisałam. Nie pisałam jej u prof. Cieszyńskiej, a u pewnego takiego pana profesora na UP w Krakowie z afazji, który o afazji pojęcie miał marne. Ot, kilka klasyfikacji znał. Więc u niego pisałam część językową, natomiast część neurologiczną napisałam tak naprawdę pod kierunkiem cudownej pani Marioli ze szpitala Rydygiera. To ona stała nade mną i jęczała: "A Szumską przeczytałaś? A sprawdza Ci się? To weź zobacz na grupie pacjentów? A porównałaś Szumską z Bitniokiem? A patrzyłaś na afa-system? A czemu nie? A popatrz tutaj na TK pani Lodzi - dlaczego gada taka jak gada? A czemu pan Michał się śmieje ze wszystkiego? A czemu o tym nie napisałaś? A popatrz tu, a tam! A zestaw to! oceń! porównaj! sprawdź na pacjentach!! przetestuj!" To była szkoła! Wtedy też, na tych pacjentach z afazją, zauważyłam, że wiele z tego co nam tłukli o krakowskiej się sprawdza w praktyce.

Ale do rzeczy.

Tak jak pisałam wyżej: fanatyczką nie jestem i każdą kwestię muszę sobie przemyśleć przysłowiowy milion pięćset razy, żeby stwierdzić czy jest ok. I jak czytam niektóre bzdury w necie na temat MK to... postanowiłam odpisać na te bzdury po swojemu.

1. MK uczy mowy, nie komunikacji.

To najczęstszy zarzut przeciwników MK.
i teraz uwaga: MK uczy komunikacji PRZEZ mowę!
To między innymi dlatego nie mamy w gabinecie luster :) Kontakt z terapeutą odbywa się face to face, dziecko nie ma możliwości uciekania wzrokiem w swoje oblicze w lustrze. Najpierw uczymy dziecko ROZUMIENIA poleceń (słowa + gest), potem komunikacji ze strony dziecka (gest + słowo), dopiero na samym końcu jest porozumiewanie się mową. Serio. To właśnie m.in. po to uczymy czytać. Jeśli dziecko nie jest w stanie się komunikować mową, komunikuje się z nami gestem i etykietkami z napisanymi wyrazami. Zapewniam, że to lepsza forma komunikacji niż np. język migowy z jednego bardzo ważnego powodu: czytać umie każdy urzędnik w urzędzie i pani w sklepie, a migać - niestety nie :(
Jeśli więc jakiś ktoś, kto teoretycznie mieni się być terapeutą MK, a uczy Wasze dzieci słów bez ich rozumienia - uciekajcie, gdzie pieprz rośnie!

2. MK nie leczy wad wymowy

A coś je leczy?;) Dobra, nie będę wredna ;) MK ćwiczy tak samo wady wymowy, jak wszystkie inne metody logopedyczne. Ale ponieważ jest terapią neurologopedyczną, to kładzie mniejszy nacisk na artykulację, a większy na język i mówienie w ogóle. Artykulacja jest w łańcuchu ostatnia.
W kwestii jąkania powiem tak: każdy logopeda ma swoją wypracowaną metodę. Moim zdaniem jąkanie jest tak poważnym zaburzeniem, że nie powinno być prowadzone tylko przez rodzica w domu, a znajdować się pod opieką terapeuty. I tu już logopeda wybiera, którą metodę wybierze do jąkania właśnie.

3. MK uczy tylko czytania.


Taaaaaak... To bardzo częsty zarzut. Powtórzę zatem za pierwszym punktem: MK uczy komunikacji i myślenia. Czytanie jest tylko swoistym sprawdzianem innych umiejętności nabytych podczas terapii przez dziecko. Czytanie sprawdza np. analizę i syntezę słuchową. Bo bez analizy i syntezy słuchowej, kategoryzacji, sekwencji - mowy nie ma. 

Dlatego MK przede wszystkim ćwiczy: stymulację słuchową, komunikację ułatwioną (poprzez Gesty Artykulacyjne, w szczególnych przypadkach MTG), techniki komunikacyjne, dziennik wydarzeń, sekwencje, kategoryzacje, kształtuje zabawę tematyczną i zachowania społeczne, stymuluje lewą półkulę mózgu, pamięć i myślenie przyczynowo-skutkowe. Czytanie jest ostatnie (poza mową)


4. Dlaczego MK zakłada, że jak ktoś myśli prawą półkulą to jest "nie teges" i przestawia na lewą?

Nie zakłada. MK - podobnie jak wszystkie terapie neurlogopedyczne - zakłada (słusznie zresztą), że język jako system (czyli coś poukładanego) znajduje się w lewej półkuli mózgu (dla dociekliwych: bardziej aktywny jest w lewej półkuli mózgu). Zatem jeśli człowiek ma mówić POWINIEN myśleć choć trochę językowo, dlatego MK ułatwia naukę takiego myślenia. ALE NIE PRZESTAWIA! Jeśli autystyk myśli obrazem, to on już tym obrazem myślał będzie zawsze. Możemy jednak nauczyć go swoistego "przetłumaczenia" obrazu na język, nauczyć innego sposobu przetwarzania informacji, po to, aby łatwiej mu było komunikować się z innymi ludźmi. Komunikować się mową.

5. MK wyklucza komunikację alternatywną.

NIE. MK po prostu powtarza cały czas, że mamy bardzo bardzo mało czasu na to, żeby nauczyć dziecko komunikować się mową. Dlatego uczy myślenia językowego i kładzie nacisk na mówienie. Ale jeśli mowa nie pojawia się (bo MK to nie cuda, a czysta nauka i wie, że czasem niektórych deficytów nie przeskoczy), to terapeuta komunikuje się z dzieckiem pismem. A to patrz punkt 1. :P :)

6. MK wyklucza SI

Wyklucza i nie wyklucza. Prof. Cieszyńska stwierdza fakt, że nie ma rzetelnych badań nad skutecznością terapii SI, więc jest jej przeciwna jako terapii (podobnie zresztą jak T. Witkowski w "Zakazanej psychologii"), ale z drugiej strony prosi rodziców o uczenie jazdy na rowerze, samodzielne huśtanie dzieci, ruch na świeżym powietrzu, zabawę fakturami i zapachami.

7. MK jest terapią dyrektywną.

Jest. Ale jest też metodą podchodzącą z szacunkiem do dziecka. A jeśli którykolwiek z terapeutów obchodził się z Wami lub z dzieckiem bez szacunku - to go zmieńcie. Niezależnie od zawodu: do drugiego człowieka podchodzimy zawsze z szacunkiem - jeśli ktokolwiek ma inne podejście do Waszego dziecka - nie jest wart rozmowy z Wami.

8. MK tylko przy stoliku.

MK tylko przy stoliku u terapeuty. Chodzi o naukę koncentracji i wspólnego pola uwagi. Ale jeśli Wasze dziecko jest BARDZO oporne na stolik, możecie część zadań wykonywać z nim przy codziennych czynnościach (gotowanie, wkładanie prania do pralki, grupowanie skarpetek, budowanie z klocków), a tylko część przy stoliku.

9. MK to reklama i promocja. Wyciąga kasę od ludzi.

Ech.. to mój ulubiony zarzut. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Odpowiedź podzielę na części, bo wiem o co Wam konkretnie chodzi
a) terapeuci MK pracują tylko w gabinetach prywatnych.
Terapeuci MK rzadko pracują na etatach w państwowych poradniach. Dlaczego? Dlatego, że MK zakłada 60minutową pracę z dzieckiem na zajęciach, a w PPP mamy max 20 minut na dziecko. Ważniejsze są papiery niż pacjent (dla dyrektorów, nie logopedów). Życie w zbiurokratyzowanym kraju.
b) prof. Cieszyńska reklamuje swoje pomoce oraz pomoce swoich współpracowników.
A kogo ma reklamować? Tak po ludzku?
A tak na serio: jeśli do jakiegokolowiek terapeuty przesyłacie list o własnym dziecku, to ten terapeuta "wyłapie" z tego listu tylko te nieprawidłowości, które mu podacie. Gdybyście pojawili się z dzieckiem w gabinecie "wyłapałby" te nieprawidłowości, które widzi.
W tym pierwszym przypadku jedyne co może zrobić terapeuta, to polecić Wam ćwiczenia ogólnorozwojowe, które pomogą dziecku. Więc zakładając, że dziecko nie odróżnia kolorów, terapeuta podpowie Wam ćwiczenia na kategoryzacje. To samo robi prof. Cieszyńska, tylko zamiast po raz n-ty co to są kategoryzacje (a tłumaczyła to w Internecie nieraz), po prostu pisze: Kategoryzacje, wyd. WiR.
W kwestii diagnoz z zaznaczonymi pomocami, to cóż - ja też ich nie lubię. Ale te pomoce są dla rodziców, nie dla mnie. To rodzic ma tam napisane, że ma ćwiczyć kategoryzacje na przykład na WiRze.

Tu mam dopisek od profesor: 
"W gabinetach logopedzi/terapeuci pracują korzystając z pomocy wydawanych w 4 wydawnictwach, rodzice mogą je wszystkie obejrzeć i sobie samodzielnie skopiować. W Centrum Metody Krakowskiej wszystkie pomoce są na półkach w poczekalni, można w saloniku kuchennym przy kawie wszystko dokładnie zobaczyć i  podjąć decyzję zrobię sama,  albo kupię, bo szkoda mi czasu na wyklejanki.
Program słuchowy to książeczka z płytką za 20 zł, program stymulacji muzyką lub dźwiękami niewerbalnymi  polecany w poradniach kosztuje od 2 do 4 tysięcy złotych."

10. MK nie pomaga wszystkim dzieciom.

I tu pytanie, co to znaczy "wszystkim"? Na pewno nie pomoże dzieciom z białaczką czy ze złamaną ręką, ale pomoże większości dzieci z zaburzeniami komunikacji językowej. Ale skupia się głównie na problemach innych niż artykulacyjne. Dlaczego? Dlatego, ze jest oparta na naturalnym rozwoju mowy i myślenia dziecka, na obserwacjach neurobiologicznych oraz dlatego, że jest z powodzeniem stosowana już od 30 lat. To nie jest czary - mary i wróżenie z fusów, to są solidne podstawy naukowe, wieloletnie obserwacje, doświadczenia. I to jest ogromna chęć pomocy dzieciom.

Czy MK ma wady? Pewnie! Jak wszystko. Znacie coś bez wad? Ale nawet z tymi wadami (widzianymi moimi oczami - oczami terapeuty) jest najlepiej poukładaną i usystematyzowaną terapią neurologopedyczną. I jednocześnie jedną z najbardziej elastycznych. Nawet ja - Tomasz Niedowiarek - muszę to przyznać.
Dlaczego zatem nie ma mnie na liście terapeutów? Z lenistwa:) Nigdy nie mam czasu na obrobienie i wysłanie filmów ;)


piątek, 17 stycznia 2014

Duże sprawy w małych głowach.

Wiecie, jak to jest być niepełnosprawnym?

Ja nie wiem. Ale wiem jak to jest nie móc robić tego, co mogą robić inni. Z autopsji. I wiem, jak to jest po raz setny odpowiadać na pytanie: "A dlaczego ty nie robisz tak jak inne dzieci?"

Żyjemy w świecie, w którym świetnie rozwinęła się neonatologia - nauka o noworodkach. Neonatolodzy ratują życie dzieciom przedwcześnie urodzonym lub urodzonym z wadami. Słowem - tym dzieciom, które jeszcze 100, a nawet 40 lat temu nie miałyby prawa przeżyć. I te dzieci żyją i są słońcem na niebie dla swoich rodziców.
Niestety, bardzo często dzieci te są niepełnosprawne: jeżdżą na wózkach, mają aparaty na uszach, nie mówią, a komunikują się np. gestami, czasem są bardzo otyłe, czasem bardzo niskie. 
Niepełnosprawne są również niektóre dzieci po wypadkach (np. samochodowych), po urazach głowy, po przebytych chorobach.

Niepełnosprawność jest wszędzie. Otacza nas ze wszystkich stron.

A jak się zachowuje przeciętny pełnosprawny człowiek na widok niepełnosprawnego?

Patrzy się... Nie, to złe słowo. GAPI SIĘ, a w duszy bardzo często boi. Próbuje pomóc i często pomaga, ale jaki on jest z siebie dumny jak pomoże!! Jakby to było coś niezwykłego!! "Ha! Pomogłem pani z białą laską przejść przez jezdnię, jestem MISZCZ". :)

Czego ja bym chciała? Żebyśmy przestali traktować niepełnosprawnych jak dziwadła, a zaczęli nie zwracać na nich uwagi. Nie zwracać uwagi w sensie gapienia się ofc. Bo, że nadal trzeba pomóc, to nie muszę mówić, nie? :)

Jak można "przekształtować" społeczeństwo?
Zacząć od podstaw. Od małego. Nauczyć dzieci, że niepełnosprawność jest normalna, a jest wielka szansa, że od dzieci nauczą się tego też dorośli. I jeszcze większa szansa, że te dzieci, kiedyś nauczą tego swoje dzieci.

Kto najlepiej nauczy?
Rodzice dzieci niepełnosprawnych.
Zadania podjęła się Agnieszka - mama Dzielnego Franka i Monika. Dziewczyny planują napisać (co ja mówię!! one już piszą!!) książę pod hasłem "Duże sprawy w małych głowach". Wiecie, co jest w tym fajne? Oprócz samej idei oczywiście;) Że dziewczyny planują wydać tę książkę jeszcze przed wakacjami oraz chcą ją ROZDAĆ dzieciom. Rozdać - nie sprzedać. 

Czego zatem potrzebują?
Waszego wsparcia! Zarówno tego fejsbukowego, jak i każdego innego. Aktualnie chyba szukają prawnika ;) I sponsora.

Projekt jest niesamowity w swej normalności, zatem!! moi drodzy czytelnicy! Do dzieła. Polubiamy "Duże sprawy" na fejsie i szukamy sponsora!! Warto! ;) (ps. obrazek pod spodem przekierowuje na fanpage, więc... już Wam ułatwiłam :P)


czwartek, 16 stycznia 2014

Hieroglify. Odwracanie wzorów

Pamiętacie kolorowe kółka? Zrobiły furorę w sieci, film miał chyba najwięcej wyświetleń. Ale narzekaliście na to, że gra jest zbyt łatwa i szybko się nudzi.

Prawda.

Zatem dziś wersja dla ambitniejszych maluchów: hieroglify.

Plansza do hierolifów w wersji surowej wygląda tak:


 a kartoniki tak:)



Kartoniki i plansza nie są pokolorowane, bo to tylko zwiększyłoby łatwość gry. Czym się jeszcze hieroglify różnią od kółek?

Tym, że gramy i pionowo i poziomo.



oraz tym, że niektóre kartoniki są pojedyncze



Teraz jeszcze trzeba nasze hieroglify oszlifować... czyli poobcinać rogi planszy, zalaminować (lub włożyć w koszulkę). Ale to już kosmetyka :)



Zabawa hieroglifami, tak samo jak kółkami, uczy umiejętności odwracania wzorów, ale także koncentracji i percepcji wzrokowej. Dlatego polecam.

A na koniec ogłoszenie parafialne :P


wtorek, 14 stycznia 2014

Diagnoza logopedyczna. Rodzice.

Nie będę (dzisiaj) Wam opisywała jak wygląda diagnoza logopedyczna, bo robiłam to już tu, dodałam pierwszy akapit tutaj, a funkcje poznawcze opisałam tutaj. Więc nie o tym dzisiaj mowa. 

Ten post będzie takim małym apelem do rodziców. Dużo, dużo bardziej grzeczniejszym niż ten. Po prostu byłam ostatnimi czasy na trzech diagnozach i tak jakoś pomyślałam, że napiszę mały pościk o tym, jak na diagnozie logopedycznej powinni zachować się.. rodzice!

Kilka rad praktycznych.

A więc...

Drogi Rodzicu!

1. Nie oszukuj dziecka i pozwól mu się oswoić z miejscem  
Diagnoza (czyli pierwszy raz dziecka w gabinecie) potrwa PRZYNAJMNIEJ 20 minut (w niektórych poradniach PP; w gabinetach prywatnych - 60 minut). Weź to pod uwagę i nie mów dziecku w poczekalni, że zaraz stąd pójdzie.
Jeśli w poczekalni znajduje się miejsce do zabawy dla dzieci, które czekają na wejście do gabinetu - pozwól się dziecku tam pobawić. Nie mów mu, że nie wolno - skoro jest, znaczy że wolno.

2. Rozbierz się
 Jeśli przychodzisz z dzieckiem do gabinetu logopedycznego w zimie i wchodzisz z nim do gabinetu (a najczęściej wchodzisz - i bardzo dobrze!), to zdejmij kurtkę dziecku i sobie! (buty w zależności od gabinetu). O co chodzi? O to, że maluch, który pierwszy raz ma wykonywać pewne zadania widząc mamę/tatę w kurtce myśli, że mama/tata zaraz sobie pójdą i skupia się głównie na tym, a nie na zadaniach. Poza tym - przez 60 minut się uprażysz w tej kurtce ;)

3. Pozwól logopedzie na demonstrowanie ćwiczeń
Jeśli logopeda chce sprawdzić np. szpatułką podniebienie Twojego dziecka i mówi do malucha "O popatrz! Pokażę Ci jak mamie wkładamy patyczek do buzi i jak mama pokazuje ząbki!", to nie odchylaj głowy na bok z tekstem: "Nie, nie... niech pani jemu zrobi. Ja podziękuję." Dziecko widząc Twoją reakcję też odmówi - będzie przekonane, że skoro mama się nie zgadza, to to boli. Zatem - pozwól logopedzie majstrować też przy Twoich ustach - nie bój się: nie będzie oceniał Twojego zgryzu ;)

4. Nie zawsze uspokajaj dziecko 
Zdarza się, nawet bardzo często, że rodzice bardziej boją się diagnozy od dzieci. Oczywiście rodzic boi się diagnozy w sensie papierka i tego, co na nim zobaczy, dzieci czasem obawiają się obcych (a przez to całego procesu diagnozowania). Jednak bardzo często bojący się rodzic w poczekalni sadza sobie niebojącego się kilkulatka na kolanach, głaszcze po główce i mówi: "Nie bój się, nie będzie bolało"... Co myśli taki uspokajany kilkulatek? Że zaraz zacznie boleć ;)) I zaczyna się bać - tak więc uspokajanie spokojnego dziecka przed gabinetem - NIE.
I jeszcze uwaga do mam niemowlaków - czasem logopeda bardzo chce zobaczyć płaczące dziecko (sprawdzamy tak m.in. wędzidełko), więc jeśli maluch zaczyna kwilić, nie uspokajaj go od razu wyrywając z rąk diagnosty, choć wiem, że brzmi to strasznie ;)

5. Nie podpowiadaj dziecku 
Logopeda zadaje Twojemu dziecku pewne polecenia, np. "pokaż świnkę!". I czeka aż dziecko tę świnkę pokaże. Jeśli dziecko tej świnki nie pokaże, oznacza to, że albo nie wie co to świnka albo nie rozumie słowa pokaż albo jest rozkojarzone gabinetem i sytuacją. Co w takiej sytuacji robi logopeda? Bada dalej sprawdzając, która z tych trzech tez jest prawdziwa. A co robi rodzic? Niecierpliwi się i powtarza (czasem głośno, mówiąc eufemistycznie) polecenie za logopedą i często (nieświadomie) pokazując dziecku tę nieszczęsną świnkę. Jaki wniosek z takiego badania wyciąga logopeda? Że rodzic wie, gdzie jest świnka :D Ale o dziecku nadal nie wie nic. Dlatego pozwólmy działać dziecku i logopedzie, a sami bądźmy przy dziecku w gabinecie. Ale tylko bądźmy, nie pomagajmy maluchowi, bo to bez sensu ;)

6. Nie oszukuj diagnosty
Każdy logopeda przeprowadza wywiad z rodzicem - niektórzy przed, niektórzy po, niektórzy w trakcie diagnozowania. Prośba do rodziców - odpowiadajcie na pytania zadane Wam (nie dziecku) i nie kłamcie... Ile razy ja już od mamy usłyszałam, że smoczek nie, że nigdy w życiu, że przecież on/a ma już 5 lat, że kciuka nie je, że nie ślini się, a potem widziałam dziecko, które swobodnie się bawiąc pierwsze co robi, to wkłada kciuka w buzię?
Nie przeszkadzajcie logopedzie w diagnozowaniu. Jeśli terapeuta właśnie czeka na jakiś gest/znak Twojego dziecka, to nie przerywaj mu pytaniem "A długo pani tę paprotkę tu ma? Bo moje, to wie pani, zaraz więdną"... wiem, że dla Ciebie to niezręczna cisza, którą chcesz przerwać, ale dla logopedy to ważny proces diagnostyczny.

7. Nie panikuj przy dziecku!! 
Jeżeli logopeda mówi Ci, że dwulatek np. sepleni/wkłada język między ząbki i podaje przyczynę (smoczek, zły sposób karmienia, osłabienie mięśniowe), to nie zaczynaj płakać przy dziecku ("Oj widzisz, niuniu, głupia matka ci taką krzywdę zrobiła! chlip!! Przez mamę będziesz seplenić!! chlip..! Widzisz, teraz przez mamę będziesz musiał dużo ćwiczyć! chlip..." - serio, miałam kilkanaście takich mam w swojej karierze). Przecież to nie tragedia, prawda? A Twoje ukochane dziecko jest nadal Twoim ukochanym dzieckiem, niezależnie od tego czy ma ORM/sepleni/ma afazję czy coś innego!..

8. Nie przygotowuj dziecka do diagnozy ;) 
W ciągu iluś tam lat pracy cały czas dostaję maile od rodziców "Pani Kasiu, będziemy u Pani na diagnozie 31.02. Którym testem będzie Pani badać córkę? Chciałabym ją trochę podszkolić, żeby lepiej wypadła", a ostatnio widziałam na forum dla dzieci wpis: "Witajcie! Moja córka będzie badana przez psychologa testem SON- R, czy możecie powiedzieć mi jak taki test wygląda/gdzie można go zobaczyć? Chcę przygotować córkę, przećwiczyć z nią kilka zadań, aby lepiej wypadła na teście".. i od razu nasuwa się pytanie: idziesz, droga Mamo, z córką na diagnozę czy jakąś klasówkę? Chcesz się naprawdę przekonać co umie, z czym ma problem czy chcesz, żeby wypadła lepiej od innych? Bo jeśli to drugie - to gabinet logopedyczny/psychologiczny nie jest dobrym miejscem na testy.

9. Nie odpowiadaj za dziecko. 
Miałam kiedyś taką mamę... 
K: "Piotrusiu, a jak robi krowa?"

Piotruś myśli
M: "Piotrusiu, powiedz pani MUUUU"
Po kilku próbach byłam już zła... w końcu wiedziałam, że tego tak nie sprawdzę, więc podchodzę na inny podtest.
K: "Piotrusiu, a powiedz MUUU"

Piotruś otwiera buzię, a 
M: "Muuuuuuuuuuuuu.. widzi pani jak ładnie powiedział?"
No cóż.. ani nie widziałam, ani nie słyszałam. Skończyło się poproszeniem mamy, by wyszła (Piotruś został z tatą).

10. Babciu, nie wtrącaj się!
Babciu, jeśli Twój wnuczek idzie na diagnozę logopedyczną, a Ty postanawiasz iść z nim i z córką/ z synową (bo ta się pewnie nie zna) i zostajesz potem razem z nimi w gabinecie na omówieniu tejże diagnozy, nie krytykuj córki/synowej przy jej dziecku! Zresztą nie tylko przy dziecku, ale przy diagnoście też...

To naprawdę nie jest dla nas fajne, kiedy my mówimy, że przydałoby się z maluchem przejść do laryngologa, a Ty zaczynasz się wtrącać: "A wie pani, ja jej od dawna mówię, że powinna z nim iść, tylko ona mnie nie słucha! To może jak jej pani powie, to pójdzie".. ja np. w takich sytuacjach czuję zażenowanie.. 
I kiedy omawiam diagnozę, to staram się mówić do wszystkich państwa w gabinecie, ale bardzo często to mama najlepiej wie, kiedy dziecko np. zaczęło gryźć. Więc czasem zwracam się bezpośrednio do mamy i fukanie wtedy babci: "A co ty tam pamiętasz, to na pewno było później, przecież wy ją tak długo tymi papkami karmiliście, chociaż wam mówiłam, że nie powinniście.. pamiętasz, jak mówiłam.. wie pani, mówiłam im" jest.. no.. ten tego.. niefajne.

Co jeszcze?
Nic.
Te 10 przykazań mi przychodzi do głowy.
Tak więc Drogi Rodzicu, uszy do góry, muzyka na uszy i idź przygotowany na diagnozę :) Logopeda to nie potwór :P

Pozdrawiam,

Kasia.


Zdjęcie poniżej zrobiła mi pani, którą widzicie, na turnusie rehabilitacyjnym.
Panią znajdziecie na www.agaja.pl
:P


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Co do czego pasuje?

Dzisiaj znowu prosta zabawa w domu.

Co do czego pasuje?

Znacie?

Pewnie, że znacie. Kto nie zna?! W większości książeczek dla dzieci są tego typu zabawy.

Zabawa opiera się na kojarzeniu. Teorii kojarzenia, ani tego, co trzeba zrobić najpierw itp. przytaczać nie będę, bo już o tym było tutaj. Dziś pokażę Wam, jak się bawić w tego typu zabawy w domu.

Co będzie potrzebne? Aparat i drukarka, bądź zdolne ręce mamy/taty, papier i kredka/mazak. W związku z moimi średnimi zdolnościami plastycznymi, ja bazuję na zdjęciach ;)


Są dwie wersje zabawy: 1. wykorzystująca czas, kiedy dziecko śpi/dziecka nie ma w domu, a mama się nudzi (dobry żart mi wyszedł??:P), 2. kiedy dziecko jest i trzeba je wykorzystać do przygotowania zabawy ;)


Zacznę od wersji 2.

Bierzemy malucha i dajemy mu aparat w łapkę. Zadaniem dziecka jest znaleźć kilka par pasujących do siebie przedmiotów i zrobić im zdjęcia. O tak.






Potem zdjęcia drukujemy każde osobno, lub wszystkie na jednej kartce i prosimy dziecko, aby ułożyło w parach co do czego pasuje.




Proste, prawda?

Trudne zaczyna się robić, kiedy zaczynamy grać w memory tymi kartami, które wydrukowaliśmy. Zwłaszcza, jeśli mamy ich wiele. Trudne zaczyna się też robić, kiedy zamiast drugiego obrazka, do karty dodamy podpis. Ale o tym już mówiłam :)

Dzisiaj krótko, bo mam wyjątkowo mało czasu, niestety :(

Ale mam dla Was małą niespodziankę :) Otóż pod adresem: http://matchthememory.com/centrumgloska znajdziecie grę memory stworzoną przeze mnie z moich zdjęć wyżej. Pamiętajcie jednak, że to gra dla dzieci powyżej 3.r.ż. (bo mniejszych nie dopuszczamy do komputera!:P)

Jeszcze wiadomość dla tych, których nie ma na facebooku, otóż:

Moi Drodzy 

Nie chciałam robić większego misz-maszu na "Głosce", więc powstał nowy projekt. Projekt ma dumną nazwę "Książę i żaba" i co jakiś czas będzie gościł na kanale CentrumGloska na youtube.
Projekt ma również swój blog (www.ksiazeizaba.blogspot.com) i funpage. Jak macie ochotę, zapraszam do obejrzenia :))