środa, 30 kwietnia 2014

Kot ma ospę, czyli odwracamy sylaby.

O odwracaniu sylab pisałam już nieraz. Było i w odwróceniach i w naleśnikach. Poszukajcie:) Ale cały czas z nową siłą wraca do mnie pytanie: JAK UCZYĆ SYLAB ZAMKNIĘTYCH?
 
To jeszcze raz od początku :)
1. Sylaby zamknięte wprowadzamy na III etapie nauki czytania. Czyli równocześnie z dwuznakami.
2. Zaczynamy od sylab pierwszych, czyli tych z P, M, L.
a) AP, OP, EP, IP, UP, YP,
b) AM, OM, EM, IM, YM, UM,
c) AL, IL, YL, OL, EL, UL.
Póki co proste prawda :)
3. Przypominamy sobie ze szkoły co to są spółgłoski dźwięczne (b, d, g, z, dz, w, ż, dż, ź, dź) i uświadamiamy sobie, że - w języku polskim - jeśli stoją na końcu pewnej frazy nigdy nie są dźwięcznie wypowiadane. W praktyce oznacza to, że mówimy [chlep], [óf], [wąsz]
4. Powyższe przypomnienie potrzebne nam jest do uświadomienia sobie, że spółgłosek bezdźwięcznych w sylabach nie uczymy. Czyli nie ma AB, OB itp.
5. Kiedy dziecko opanuje AL, OL, EL można próbować podawać mu inne sylaby zamknięte ze zbiorów dalszych np. AK, ES. Jeśli opanowało regułę odwracania, bez problemów przeczyta inne sylaby zamknięte nie patrząc na zdziwienie mamy :) Tak jak zrobiła to Pola na kocie:)

Kot ma ospę - pomysł inspirowany
Anią.
1. Malujemy kota. U mnie pyszczek. I piszemy na tymże pyszczku sylaby otwarte.
 
 
2. Wycinamy z kolorowego papieru "cętki' i na tych cętkach piszemy sylaby zamknięte pasujące do sylab otwartych na kocie.
 
3. Pokazujemy dziecku sylabkę na cętce: "Popatrz to IT. Co pasuje do IT?". Jeśli dziecko nie zna odpowiedzi, pomagamy mówiąc: "Do IT pasuje TI. Gdzie TI?".
 
4. Kładziemy cętkę sylabą do dołu na kocie:)
 
5. Bierzemy kolejną cętkę. "Popatrz to AK. Gdzie pasuje?".. Znów można podpowiedzieć, po trzeciej podpowiedzi (trzeciej sylabce)  statystyczne dziecko zrozumie regułę odwracania. Jeśli nie - oznacza, że jego percepcja wzrokowa nie jest jeszcze na to gotowa, więc cierpliwie podpowiadamy dalej. Bowiem równie ważną rzeczą jest odnajdywanie sylab na kocie:)
6. Kot ma ospę :)
 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Czytamy ze zrozumieniem - wersja soft.

Tak się czasem zastanawiam jak wiele osób sobie zdaje sprawę jak niełatwą sprawą jest czytanie. Niby proste: składasz dwie literki do kupy i coś masz. Jeśli słyszysz te literki, oczywiście :)
Sylabami? Jeszcze większy banał: składasz dwie sylaby do kupy i wyraz na zawołanie. So-ki. Proszę bardzo, mamy soki :)

Ale sprawa taka prosta nie jest. Dlaczego? Dlatego, że wyraz, który złożymy z dwóch sylab trzeba jeszcze w głowie połączyć z konkretem. Przykład?
Ależ proszę - co to znaczy?

"Det er rart at møde dig."
 
Jak nie wiecie? Przecież umiecie czytać, nie? Wystarczy złożyć literki razem i... ach! Nie wiecie co to znaczy?! No, ja się nie dziwię, to po duńsku jest :) Ale musicie wiedzieć, że bardzo podobny problem z czytaniem mają nasze dzieci. To, że one przeczytają SO-KI i może nawet wydaje nam się, że złożyły te sylabki w "soki" nie oznacza, że one wiedzą o co chodzi. Przerażająca większość dzieci zna technikę czytania, wie JAK czytać, ale nie wie CO czyta. Nie rozumie przeczytanego tekstu.
Dlatego tak ważne jest, aby "podręcznik" do nauki czytania MIAŁ obrazki. (Ktoś gdzieś podobno wyczytał, że elementarz nie powinien mieć obrazków, bo dzięki temu uczy dziecko wyobraźni - bzdura!)
 
Jak my będziemy ćwiczyć z maluchem czytanie ze zrozumieniem?
Prosto, jak zawsze.
Technika jest banalna: obrazek, pod obrazkiem tekst. Dobrze jest pilnować, aby część obrazka była zakryta. Część, czyli pewien element. I teraz śmiało :)
U mnie tekst do zrozumienia będzie podzielony na dwa etapy:
1. Odgadnięcie, o kim czytam.
2. Rozumienie tekstu.
 
W praktyce wygląda to tak.
Dziecko dostaje obrazek. Z deka ładniejszy niż ten, ale ja w paincie nie umiem malować jednak :(





Do obrazka "dorzucam" tekst:


Kolory nie muszą być zaznaczane na kolorowo :) To moja własna "inwencja twórcza".
W ten sposób dziecko dopasowało imię do postaci. Ale to nie koniec ćwiczenia. Teraz czas na drugą część.
UWAGA!!
Część druga jest łatwiejsza, więc idealna dla dzieci, które nie czytają jeszcze dwuznaków, sylab zamkniętych i Ą, Ę.
 
Podobnie jak poprzednio - rysuję cztery "buźki". Obok nich maluję przedmioty i zakrywam papierem.

Następnie dziecko czyta:
Pytam malucha: Co lubi Ola? Po usłyszeniu odpowiedzi "lody" ("lody", nie "lo-dy"!!), mówię "Sprawdźmy" i otwieram obrazek.



I tak po kolei z każdym zdaniem.
Prawda, że proste? :)
 
Żeby tekst zrozumieć najprościej jest ćwiczyć z dzieckiem pamięć i analizę i syntezę słuchową.

 

piątek, 25 kwietnia 2014

Dwa słowa dwulatka

Mam dla Was post przygotowany, a właściwie kilka postów: o czytaniu, o percepcji wzrokowej, o historykach. Mam.
Ale!
Jak w przeddzień akcji nie opowiedzieć Wam o akcji? Wiem, wiem... nudzę ja, już tyle o niej przeczytaliście w Internecie, może w lokalnych gazetach? Ale "Głoska" nie może w ten dzień o akcji zapomnieć. Sorry ;)

Co ma na celu akcja?
To samo, co Głoska - uświadomienie rodzicom i LEKARZOM PIERWSZEGO KONTAKTU, że dziecko w wieku lat dwóch to nie jest zwierzątko, które posługuje się jedynie swoją własną komunikacją (inna bajka, że pół biedy jeśli się jakąkolwiek posługuje). Dziecko w wieku lat dwóch to pełnoprawny młody człowiek, którego zarówno układ nerwowy (mózg), jak i aparat artykulacyjny (otwór gębowy) są już na tyle rozwinięte, że tenże maluch potrafi mówić! Fakt, są to często bardzo mocno zniekształcone wyrazy, ale są!! Są to często sylaby oznaczające konkretną rzecz, ale są! Są to też małe pierwociny zdań ("Mama am").

Nikt, absolutnie NIKT, żaden logopeda nie wymaga od dwulatka opowiadania bajek pełnymi zdaniami. Serio :) My naprawdę znamy się na swojej pracy, wiemy jak jest zbudowany człowiek (ten dwuletni też) i wiemy, czego możemy od niego wymagać. A wiele możemy...
 
Nie róbcie ze swoich dzieci... maluszków. Nie znam dziecka, które NIE CHCE mówić. Znam nieśmiałe dwulatki. Ale te nieśmiałe też potrafią mówić. Nie ma dwulatków - "leniuszków". Są dwulatki, których układ nerwowy jeszcze do mówienia nie dojrzał - ale te rozpoznamy bardzo szybko i odeślemy do domu z hasłem: "proszę czekać". Ale pozwólcie zrobić to nam - logopedom. Nie uspokajajcie na forach, że dziadek Zdzisiek też miał "ciężką mowę". Nie wygłaszajcie mądrości, które Wy usłyszeliście od swojego lekarza/logopedy. To, że coś podziałało na Waszego malucha, nie oznacza, że podziała na dziecko forumowiczki ;) Bo każde dziecko jest inne i każde niemówiące dziecko powinno zostać zbadane przez logopedę.
 
Pamiętajcie o najważniejszym - BRAK MOWY U DWULATKA JEST OBJAWEM, nie zaburzeniem! Objawem czegoś innego. Tak jak biegunka jest objawem jakiejś choroby, tak samo niemówienie.
 
A! i znam te wszystkie komentarze o "dorabiających logopedkach", willach z basenem i super autach :) Znam :) Bogate logopedki to te, które mają bogatych mężów/rodziców, Moi Drodzy ;)



Powiązane posty
1. Dwa słowa na dwa lata to o 270 słów za mało, czyli mówią Mamy
2. Dwa słowa o akcji "Dwa słowa...", czyli o tym jak rozumieć "słowo" u dwulatka
3. Albert Einstein i "Dwa słowa..", czyli obalamy kolejny mit



Czekamy na Was jutro. A tym, którzy nie zdążyli się zapisać, przypominam, że cały rok można umówić się z dzieckiem BEZPŁATNIE do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Wystarczy zadzwonić i czekać na termin :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Słuch - jeden ze zmysłów

Słuch to jeden z pięciu podstawowych zmysłów istoty żywej (zwierząt, konkretnie :P). Jest potrzebny ludziom do odbierania dźwięków, także mowy, a także do poprawnego ich nadawania.

Rodzaje słuchu
Słuch można podzielić na kilka "podsłuchów", z których każdy jest tak samo ważny.
Najważniejszy jest słuch fizjologiczny. To ten najbardziej znany przez wszystkich rodzaj słuchu. Pozwala na odbieranie wszystkich dźwięków od szumu trawy aż do huczenia samolotu. Obniżona słyszalność w pewnych zakresach powoduje niedokładność odbioru niektórych dźwięków mowy.
 
Słuch fonemowy to jeden z najważniejszych dla logopedów rodzajów słuchu, dlatego jeśli w poniższym artykule będę pisać "słuch", wiedz - Drogi Czytelniku - że nie o słuch fonemowy, a o fizjologiczny mi chodzi. Pozwala na odróżnianie od siebie fonemów czyli czegoś a`la maleńkich zbiorów głosek. Nieprawidłowy słuch fonemowy powoduje, że dziecko np. zamiast "pies" słyszy "piec", a zamiast "Kasia" - "kasza". Słuch fonemowy nie jest zdolnością wrodzoną i kształtuje się u dziecka w pierwszych 3 latach życia. Jest on szczególnie potrzebny dzieciom wielojęzycznym, które w przyszłości będą posługiwały się dwoma (lub więcej) systemami fonologicznymi (czyli dwoma językami słyszanymi), więc muszą umieć odróżnić od siebie więcej fonemów niż osoba jednojęzyczna :)

Słuch muzyczny to podstawowa zdolność muzyczna. Pozwala na różnicowanie wysokości dźwięków. Jest to słuch wrodzony (niestety, nie u wszystkich), ujawnia się we wczesnym dzieciństwie.
Słuch prozodyczny - rodzaj słychu, który pozwala na różnicowanie czy rozmówca właśnie zadał pytanie, krzyknął, ironizował czy rozkazał. Rozpoznaje tzw. melodię mowy. Najczęściej zaburzony u osób z Zespołem Aspergera
Słuch fonetyczny - słuch, który przede wszystkim musi posiadać dobry logopeda. Pozwala różnicować od siebie głoski prawidłowo realizowane od tych, które takie nie są. Z polskiego na nasze: dzięki temu słuchowi wiem, czy dziecko mówi [s] poprawne czy np. międzyzębowo.
 
Przesiewowe badania słuchu a ORM
 
Najczęstszym objawem nieprawidłowego słuchu jest brak mowy, "niewyraźna mowa" lub/i nieumiejętność wykonywania poleceń przez dziecko. W praktyce oznacza to tyle, że jeśli trafia do mnie niemówiący 3latek to pierwsze, co robię, to sprawdzam słuch. Możliwości jest kilka od najbardziej ekstremalnych do lekkich. Te najbardziej "hardcorowe" to np. rzucenie o twardą podłogę ciężkiego metalowego przedmiotu w chwili, w której dziecko się tego nie spodziewa. Obserwujemy reakcję dziecka (prawidłowa to po prostu spojrzenie w tę stronę - więc przedmiot nie może być aż tak ciężki, żeby przestraszyć malucha i doprowadzić do płaczu). Lżejszym sposobem jest np. postawienie dziecka przed sobą tyłem i wyszeptanie mu jakiegoś polecenia, które powinno umieć wykonać (np. "zrób papa"). I uwaga! - to, że dziecko nie wykona polecenia lub nie odwróci głowy za przedmiotem, nie oznacza, że jest głuche, ale jest lampką alarmową. Powinno zostać zbadane przez laryngologa.
Dodam jeszcze, że sposobów sprawdzania słuchu przez logopedę jest dużo więcej i zależą one głównie od wieku, umiejętności i możliwości dziecka.
 
W Polsce od kilkunastu lat wykonuje się przesiewowe badania słuchu noworodkom. Dzięki tym badaniom kilkanaście tysięcy dzieci w Polsce bardzo szybko zostało objętych rehabilitacją laryngologiczną i logopedyczną i dzięki temu może funkcjonować normalnie. ALE PAMIĘTAJMY: prawidłowy wynik przesiewowego badania słuchu u noworodka NIE oznacza braku problemów ze słuchem u 3latka. Dlatego jeśli podejrzewamy zaburzenia słuchu u malucha - skontaktujmy się z laryngologiem i powtórzmy badania. Najczęstszym objawem zaburzeń słuchu jest brak mowy lub "słaba mowa" (wiem, wiem.. nudna jestem z tym powtarzaniem ;) )

"Ale on na pewno słyszy, bo wykonuje polecenia"
 
Najczęściej słyszana odpowiedź po pytaniu logopedy "Czy byliście Państwo u laryngologa?". Problem polega na tym, że mowa to dźwięki o częstotliwości od 100 do 8000 drgań na sekundę. Jeśli dziecko słyszy tylko częstotliwości 4000 - 50000 drgań (np. startujący samolot), to rzeczywiście - słyszy jak mama do niego mówi i wykonuje polecenie (zwłaszcza kiedy mama stoi nad nim z butami i mówi "włóż buty"). Ale nie oznacza to, że dziecko nie ma problemów ze słuchem. Jeśli nie mówi - należy bezwzględnie skontaktować się z laryngologiem - audiologiem i sprawdzić częstotliwości słyszalności malucha. Być może nie słyszy on dolnych granic mowy, dlatego.. nie mówi.
 
Nietrwałe uszkodzenia słuchu
 
Kiedy jeszcze słuch przeszkadza w odbieraniu mowy? Kiedy często jest zaburzany - dzieje się tak u dzieci z przetrwałymi alergiami, katarami i powiększonym migdałem. To główny powód, dla którego dzieci z tymi problemami mówią "mniej wyraźnie" od rówieśników. Ciągły katar lub wielki migdał powoduje zatykania się uszu, co prowadzi do chwilowego niesłyszenia. Dlatego tak ważna jest obserwacja lekarska i jednoczesna terapia logopedyczna.
 
Słuch a wady wymowy i zaburzenia pisania
 
Nieprawidłowy słych fonemowy powoduje wady wymowy. Dziecko, które nie różnicuje głosek, nie jest w stanie ich poprawnie wypowiedzieć i... napisać! Dlatego:
a) nieprawidłowy słuch fonemowy to najczęściej wada wymowy,
b) wada wymowy mająca swe źródło w nieprawidłowym słuchu fonemowym to problemy z pisaniem (bo dziecko pisze, jak słyszy.. a kiedy słyszy źle, to... pisze też źle).
Dlatego nie lekceważmy u naszych dzieci "zwykłych" wad wymowy i wsuwania języka między zęby.
 
Ćwiczenia słuchowe zawsze warto ćwiczyć z dzieckiem. W ten sposób pomagamy mu słyszeć - zarówno śpiew ptaków, jak i to, co do niego mówimy.
 
Obrazek pobrany z www.echodnia.eu
 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Ćwiczymy dopełniacz.

Dzisiaj zadanie dla młodych ludzi dwujęzycznych, maluchów z ORM, z ZA. Ćwiczymy dopełniacz.
Tonem mentora ;) przypomnę, że dopełniacz odpowiada na pytania: kogo? czego?

Po co ćwiczyć dopełniacz z maluchem? Po to, żeby nie słyszeć od starszaka: mama popatrz na tego piesa (u 3latka - słodkie, u 5latka -... mniej), widziałaś tego chłopieca? (przykład z wczorajszych zajęć z dwujęzyczną Polą) czy innych kanareków.

Wszyscy wiemy, że najgorzej jest z dopełniaczem w rodzaju męskim z "e" ruchomym (czyli tam, gdzie występuje oboczność e:0), formy są wtedy nieregularne, więc trudniej je utworzyć.  Ale przecież nie posadzimy młodego ludzia przed "Gramatyką opisową" Grzegorczykowej, Klemensiewicza, a nawet Bąka (chyba najłatwiej pisana) i nie każemy mu wkuwać form!

Jak zatem ćwiczyć dopełniacz? Najprościej!
Kogo? Czego?... Nie ma ?

1. Popatrz: pies
Kogo nie ma?

2. Popatrz: torba
Czego nie ma?
3. Popatrz: kubek
Czego nie ma?
 
4. Popatrz: okulary
 
Czego nie ma?
 
5. Popatrz: pieniądze
 
Czego nie ma?
 
 
 
I tak kilka rzeczy naraz. Warto jednak pamiętać, że dziecko ćwicząc w ten sposób tworzy sobie w głowie regułę. Dlatego - w zależności - od umiejętności dziecka - warto zaczynać od najprostszych dla niego rzeczy, przechodząc do trudniejszych. Z doświadczenia wiem, że najłatwiejszy jest rodzaj żeński (bo regularny), potem nijaki, na końcu męski i liczba mnoga. Ale może okazać się, że Waszemu maluchowi łatwiej przychodzi mnogość niż żeńskość, więc.. recepty nie podaję ;)

A propos żeńskości:
Kto to jest?
Kogo nie ma? 


:) A jako, że nie ma - znikam na Święta w głuchą dal Internetową.

Życzę Wam - spokojnych, zdrowych, pełnych uśmiechu Świąt Wielkiejnocy. Żeby były wiosenne jak pogoda w Hamburgu, a Poniedziałek - mokry jak Londyn ;)
WESOŁYCH ŚWIĄT!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Pokonferencyjnie o dwujęzyczności

Razem z Elą i Karoliną byłam w Bad Moskau na konferencji zorganizowanej przez Federalny Związek Nauczycieli Języka Polskiego w Niemczech. Konferencji dotyczącej dwujęzyczności, głównie polsko - niemieckiej,  ale dającej ogromnego "kopa" motywacyjnego do jeszcze większego działania. "Kopa" tym mocniejszego, że wszyscy prelegenci oraz osoby obecne na sali potwierdzały, że najważniejsze w zdobyciu "pełnej" dwujęzyczności jest komunikacja ustna i pisana. Oznacza to, że należy dążyć do nauczenia dziecka mówienia (i rozumienia), czytania i pisania w języku etnicznym (w naszym przypadku: polskim).

Ale po kolei :)

W związku z tym, że najwięcej czasu na konferencji przegadałam z panią prof. Lipińską, to jej poglądy dzisiaj będą przedmiotem postu. Jej poglądy, z którymi ja się bardzo, ale to bardzo zgadzam.

Pani profesor Ewa Lipińska stworzyła definicję dwujęzyczności. Według niej dwujęzyczność  to opanowanie dwu języków w takim stopniu, jak społecznie ekwiwalentni ich jednojęzyczni nosiciele. Polega na umiejętności posługiwania się wszystkimi sprawnościami w języku ojczystym i drugim  oraz na częstym używaniu obydwu języków w różnych sytuacjach i z różnymi uczestnikami aktu komunikacji. Jest to zazwyczaj nietrwały stan.

Na pierwszy rzut oka definicja budzi grozę! Dzieci dwujęzyczne mają znać język w takim samym stopniu jak dzieci jednojęzyczne!!!
Jednak należy podkreślić fakt, że definicja pani profesor odnosi się do osób powyżej 7. r.ż. Granicę 7 lat przyjęto za koniec rozwoju mowy - dziecko powinno już mieć opanowane podstawy języków - gramatyki i leksyki.

Idźmy dalej, brnijmy :)
wszak nie od dzisiaj wiadomo, że w życiu warto zadawać pytania.
Więc moje pytanie do profesor: co to znaczy w takim samym stopniu? w jakim stopniu? (a dodać należy, że w połowie pierwszego piwa byłam, a że ja z tych ekonomicznych, to ciemnota jasna mnie zaćmiła :P). Pani E. Lipińska popatrzyła zdziwiona: "Jak jak? Poziom biegłości językowych Rady Europy Pani zna?"
Kasia: "Zna."
E.L: "Uczeń III klasy gimnazjum osiąga poziom językowy B2, maturzysta - C1. C2 ma niewielu rodzimych użytkowników języka."
Kasia zapisała w główce, zapamiętała. I myślała nad tym intensywnie - przecież tyle matek nastolatków jej wmawiało, że tak się nie da, że nie da się w takim samym stopniu jak jednojęzyczny użytkownik, że nie i koniec, a taka pani z UJ nagle mówi: "B2 i takich osób dwujęzycznych nie jest mało." I nagle żarówka - przecież Kasia UCZY w III gimnazjum. I w LO. Kasia sprawdzi.
Przykładowy test z języka obcego jako polskiego na poziomie B2 nie jest trudno znaleźć w Internecie. Test został wydrukowany i.. napisany przez gimnazjalistów. W sumie pisało 20 osób w wieku 15 - 16 lat. Wykluczyłam osoby z dysleksją. Na 20 osób tylko JEDNA nie dostałaby certyfikatu B2. JEDNA i to taka, która po polsku mówi tylko u nas w szkole (w domu panuje niemiecki). Więc tak, pani profesor ma rację - 9/10 dwujęzycznych nastolatków osiągnęło poziom wszystkich kompetencji językowych równy poziomowi swoich jednojęzycznych rówieśników. Nie muszę dodawać, że cała 20. ma bardzo dobre stopnie z niemieckiego w swoich szkołach?

A jak osiągnąć ten poziom? Cóż.. nie będę ściemniać - dziecko musi umieć czytać. Po co?
1. Aby przyswajać język literacki. Sam tzw. "język domowy" nie wystarczy do zdobycia odpowiednich poziomów kompetencji.
2.Aby mieć możliwość grzebania w polskich stronach internetowych, wypowiadania się na polskich forach czy w polskich grupach na portalach społecznościowych. Warto pamiętać, że w pewnym wieku to grupa jest ważniejsza od rodziców.
3. Aby uczyło się wzrokowo polskiej ortografii - choć fakt - bez czytania, ortografia niepotrzebna :)

Moim zdaniem nie powinno się uczyć dziecka czytać w dwóch językach jednocześnie. Przyjmuję, że najpierw powinno zacząć czytać w jednym języku, potem w drugim. Oczywiście możemy pozwolić na to, żeby w wieku lat 6 zaczęło się uczyć czytać po niemiecku, a w wieku lat 7- 8 po polsku. Ale wiecie moi drodzy, że wtenczas już zanika naturalna chęć poznawania "literek" u dzieci?  Pierwszy system zatem powinien zostać wprowadzony najpóźniej w 5. r.ż., drugi - standardowo w szkole 6 -7 lat. Inna bajka, że dzieci dwujęzyczne, ze względu na swój słuch fonemowy, powinny być uczone czytania sylabowego... Co do tego byli zgodni wszyscy zgromadzeni w Bad Moskau.

Co zatem robić? :)
Czytać Głoskę, czytać blog Dwujęzyczność, zaglądać do Przedszkolaków Karoliny. Bo będziemy pisać o czytaniu więcej niż do tej pory. Taki mamy cel, a co?! :)
 
A tu debatowałyśmy :) Pięknie było :)
 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Albert Einstein i "Dwa słowa na dwa lata to o 270 słów za mało"

Na portalu dzieci.pl pojawił się wywiad z jedną z nas - Anią Tońską a`propos akcji "Dwa słowa na dwa lata to o 270 słów za mało".
Komentarze pod wywiadem?
Standardzik:
a) że chłopcy mówią później,
b) że moje dziecko do 5 r.ż. nie mówiło, a teraz jest fizykiem kwantowym,
c) że wujek Stefan też późno,
d) że dwujęzyczne dzieci mówią później..
no klasyka!
Ale zapomniałam o jeszcze jednym klasyku - Einsteinie :)) ...
Co prawda komentujący mają z nim problem: bo raz mu przypisują ORM ("nie mówił do 4.r.ż.!"), a raz Zespół Aspergera. Ale nic to.

Postanowiłam Wam przedstawić kilka faktów a`propos rozwoju mowy Alberta Einsteina - na podstawie jego listów i listów jego bliskich o nim:

1. Matka Einsteina po urodzeniu syna zauważyła, że ma zbyt kościstą głowę. Wmówiła sobie, że przez to będzie niepełnosprawny i była na jego punkcie przewrażliwiona
2. Einstein o sobie w 1954 r. pisał: "Moi rodzice martwili się, ponieważ ZACZĄŁEM MÓWIĆ ZA PÓŹNO i zwrócili się z prośbą o pomoc do lekarza z tego powodu. Nie potrafię powiedzieć, ile wtedy MIAŁEM LAT, ale na pewno NIE MNIEJ NIŻ TRZY"
3. Lekarz ten też potem pisał o Albercie: "Kiedy był w wieku od dwóch do trzech lat, miał ambicję by mówić całymi zdaniami."
4. Babcia Einsteina o zaledwie 2;3letnim wnuczku: "...Był on taki kochany i dobry, i wciąż rozmawialiśmy o jego dziwacznych pomysłach" (dziwaczne pomysły można tylko werbalizować :P)
5. Jego siostra pisze: "Kiedy 2,5 letniemu dziecku powiedziano o przybyciu siostrzyczki, z którą on mógłby się bawić, on wyobrażał sobie jakąś zabawkę, o którą prosił, a gdy znalazła się w zasięgu wzroku, z wielkim rozczarowaniem rzekł: "Tak, ale gdzie ona ma koła?"
I co Wy na to?
http://media.npr.org/
 

czwartek, 10 kwietnia 2014

Chichot dwujęzyczności

Nigdy, przenigdy nie sądziłam, że u mnie na lekcji zdarzy się, że dzieci najprostsze - dla mnie słowa - będą mieszać językowo. Że pomylą polski z niemieckim. No jak?! U mnie?! Przecież się staram, tłumaczę...
A jednak! I to wcale nie ode mnie jest zależne.
Klasa IV. Wczoraj.
 
 
 
 
 


Dla niecierpliwych dodam, że są już dawno po nauce przypadków rzeczownika. Umieją je. Rozróżniają, odmieniają. Ale jak widać na powyższym przykładzie - z zaimkami cały czas jest problem. Będzie trzeba nad tym popracować i to nie tłumacząc gramatykę opisową ;)

Natomiast co do wagi samego problemu: są słowa - nazwijmy to "globalne" - które dzieci dwujęzyczne od razu kojarzą z tym językiem, w którym je częściej używają. Do takich słów należy "was" mylone z naszym biernikiem od "wy", "gut" mylone z angielskim "good". :)

środa, 9 kwietnia 2014

Czytamy globalnie onomatopeje.

Często pytacie "co po samogłoskach?" Otóż z maluchami - zwłaszcza dwujęzycznymi, ale nie tylko - jest tak, że zanim nauczymy je czytać sylaby, zaczynamy od onomatopei, czyli wyrazów dźwiękonaśladowczych. Jak?
 
 
 
No cóż :) Wbrew pozorom nie jest to trudne zadanie. Trzeba tylko wiedzieć od czego zacząć, żeby skończyć.

1. Zaczynamy od tego, że trzeba dziecku uświadomić jakie zwierzątko co mówi.
Zobacz - świnka. Świnka mówi I I I
Mały na powyższym filmie - jak widać - mocno zafascynowany tym, że świnka mówi "iii" ;P

2. Kiedy już dziecko pozna co najmniej trzy odgłosy, uczymy je dokładać etykietki z podpisami do obrazków zwierzątek. Po co? Po to, aby uczyć skojarzeń oraz rozpoznawania wyrazów w czytaniu globalnym.
W powyższym filmie - ja popełniam błąd. W 30. sekundzie Mały mówi "to i", a ja.. potwierdzam. Powinnam była powiedzieć: "to iii"
Druga sprawa: popatrzcie jak fajnie działa "hop", kiedy przerzucam obrazki. Młody nie musiał powtarzać, a jednak..
3. A kiedy wiemy na 100%, że dziecko opanowało czytanie globalne? Kiedy potrafi podłożyć etykietkę pod inny obrazek z tym samym zwierzątkiem :)
I już wiem, że Młody umie przeczytać "miau", nie tylko powtórzyć :)

Także tego.. proste to, nie?
:)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Sekwencje w słoiku.

O sekwencjach nie pisałam tutaj ani raz, ani dwa. Co najmniej kilkanaście. Ale pozwolę sobie przypomnieć, że teoria dotycząca sekwencji zebrana jest tutaj. Tym, którym nie chce się tamtego postu czytać przypominam, że myślenie sekwencyjne pomaga także w wyabstrahowaniu relacji i szeregów reguł, pozwala rozwijać się mowie i czytaniu, pisaniu.
Często słyszę: Pani Kasiu, ale on nie chce. Nudzi go to..
Co wtedy? Wtedy próbujemy przekonać malucha, że sekwencje są fajne. Jak? Przeróżnie, zależy od dziecka. U mnie na zajęciach najczęściej układamy sekwencje w słoikach.

Na czym polega taka zabawa? Ano na.. naśladowaniu, kontynuowaniu sekwencji. Bo na uzupełnianie ta zabawa się nie nadaje :)
Jak się bawię?
Nasypuję do słoika dwa kolory różnych substancji, np. kaszę i ryż, kaszę i ryż, kaszę i ryż. Daję potem dziecku kaszę, ryż, łyżkę (lub dwie), słoik i mówię - wsyp tak samo.
 
 
Oczywiście kasza i ryż to najprostszy przykład. Częściej korzystam z kolorowych piasków, ryżu, soli do kąpania w kolorach. Jestem też bardziej "prosta":
a) mąka i ryż


b) pianka do golenia i płatki róż :)
Kiedy dziecko umie naśladować sekwencje, przechodzimy do ich kontynuowania. W praktyce: nasypuję przy dziecku kaszę,
 
 
potem ryż..
 
 
potem kaszę.. "dokończ" i.. czekam :)
 
 
Sekwencje wieloelementowe lepiej sprawdzają się w większych słoikach.

PS. PEPSI w tle nie jest obowiązkowa do przeprowadzenia ćwiczenia ;)
 

czwartek, 3 kwietnia 2014

"Leczymy" wady wymowy przez Internet

Dzisiejszy post inspirowany :) Jak zazwyczaj zresztą.

Mama na forum pyta:
"Mój syn nie mówi [r], a ma 7 lat. Jak mu pomóc?"

I pod postem pojawia się X odpowiedzi CHĘTNYCH (!!!) mam, które miały podobny przypadek ze swoim dzieckiem. I chętnie podrzucają ćwiczenia.
I ja nie winię tych mam :) To dobre kobiety są, co chcą innym pomóc.

Ale...

Wada wymowy to najprostsze zaburzenie, z którym spotyka się logopeda. Tak proste, że aż wstyd nazywać je zaburzeniem, bo często (nie: zawsze) funkcjonowania osoby nie zaburza: głównie wada wymowy to estetyka wypowiadania się, w najcięższych przypadkach - niemożność porozumienia się z innymi osobami. O wadzie wymowy mówimy wtedy, kiedy jakiś dźwięk języka jest zastępowany przez inny - np. [r] na [l] czy [j] powyżej 6 r.ż., ale też nieprzyjemne poszumy przy [sz] w 5. r.ż. czy wkładanie języka między zęby podczas mówienia już w 3. r.ż. Wad wymowy jest wiele, każda ma swoją nazwę :) Jest ok :)
 
Wadę wymowy ćwiczy się codziennie z dzieckiem w domu. Ćwiczeniami zleconymi przez logopedę. Dlaczego nie warto diagnozować samemu na podstawie Internetu? Bo - z całym szacunkiem - ale w Internecie nie znajdziecie całej wiedzy logopedycznej.
Jeśli Twoje dziecko zamienia [r] na [j], to - Droga Mamo - zanim zaczniesz z nim ćwiczyć oblizywanie górnej wargi, jak radzą inne mamy, przejdź się do logopedy i sprawdź DLACZEGO nie mówi [r]. Bo przyczyn jest wiele. A jeśli Twoje dziecko ma obniżone napięcie mięśniowe w języku, to nie podniesie go do górnej wargi (swoją drogą - nie cierpię ćwiczeń terapeutycznych, w których język jest poza ustami). I nic Ci nie da ćwiczenie wierszyków logopedycznych z [sz], jeśli słyszysz, że Twoje dziecko mówi [sz] z jakimś "dziwnym" poszumem, naprawdę :) Idź do logopedy, on zbada ułożenie języka, pokaże prawidłowe położenie tego mięśnia w buzi. Bo mówienie non stop maluchowi "nie mówi się szafa, tylko szszszszafa! słyszysz?! szszszszafa!" jest głupie ;) Lubię wierszyki logopedyczne, np. państwa Szwajkowskich, ale doskonale wiem, że nie nadają się do wywoływania głoski, a do jej utrwalania.
 
W Internecie jak grzyby po deszczu rosną blogi logopedyczne z ćwiczeniami artykulacyjnymi. Dziewczyny - logopedki mają milion świetnych pomysłów! I to się ceni. Ale - Droga Mamo - te blogi i serwisy (polecam Mimowa.pl), są przeznaczone:
1. dla logopedów
2. dla dzieci, które mają diagnozę logopedyczną i rodzice wiedzą, które ćwiczenia coś dadzą.
Oczywiście ćwiczenia pionizacji języka przy seplenieniu międzyzębowym na pewno nie zaszkodzą dziecku. Ale czy pomogą?

O co zatem proszę grzecznie? :)
Droga Mamo, jeśli słyszysz, że Twoje dziecko ma wadę wymowy (a prawie 60% przedszkolaków ją ma), to idź do logopedy i skonsultuj: jaka to wada, co jest jej przyczyną i jak ją ćwiczyć. Dopiero potem googlaj ćwiczenia:)

A jeśli nie podobają Ci się efekty terapii logopedycznej Twojego dziecka to:
a) zrób rachunek sumienia czy rzetelnie ćwiczysz w domu (nawet jak maluch nie chce)
b) skonsultuj się z innym logopedą - to naprawdę nie jest grzech :)
 
I taka prośba: nie piszcie mi maili: Pani Kasiu, moje dziecko mówi [s] z takim dziwnym dźwiękiem z tyłu. Ja mu pomóc? Bo ja nie wiem :) Żeby zdiagnozować wadę wymowy, trzeba ją widzieć i słyszeć, a najlepiej jeszcze czuć :) Więc Wasz opis nic mi nie daje. Jeśli macie wątpliwości - idźcie do logopedy.
(chyba, że nie macie takiej możliwości, bo mieszkacie poza Polską, wtedy możecie napisać np. do mnie, a ja Wam zrobię wykaz, tego co musi sprawdzić obcojęzyczny logopeda, żeby dziecko poprawnie wymawiało głoski języka polskiego ;)). :)





wtorek, 1 kwietnia 2014

Logopeda od komunikacji?


Zaniedbuję Was ostatnio. Jak Was to pocieszy, to napiszę, że nie tylko Was, ale siebie też. Tyle jest do zrobienia, że w życiu nie przypuszczałam, że tu, w HH, będę miała tyle spraw na głowie.

Ale do rzeczy.

Poczytałam sobie tu i owdzie o tym, ze logopedzi z Krakowa (bo nie każdy po UP jest terapeutą metody krakowskiej, dodam) nie odróżniają komunikacji od artykulacji. Ze ćwiczymy z dzieckiem tylko artykulacje w skutek czego dziecko mówi, ale nie wie, co mówi.

I ja sie nie zgadzam. Po pierwsze nie zgadzam sie na generalizowanie. Ci, którzy piszą takie bzdury, chyba mieli pecha i nie spotkali dobrych logopedów w Krakowie. Bo kimże jest logopeda, jeśli nie specem od komunikacji przede wszystkim? Komunikacja to przecież podstawa.

A czym jest komunikacja? Droga Mamo, jeśli Twój Maluch po raz kolejny budzi sie w nocy z głośnym płaczem, bo chce jeść, to właśnie tym płaczem sygnalizuje Ci, ze chce jeść. KOMUNIKUJE sie z Tobą. A potem, kiedy jest starszy, pokazuje Ci palcem, że chce czekoladę. KOMUNIKUJE sie z Tobą.. A potem ciągnie Cie za rękę, bo chce iść na spacer. KOMUNIKUJE sie z Tobą. Płacz, gest, krzyk - to nasze pierwsze naturalne sposoby komunikacyjne. Potem dochodzi mowa (czyli rozumienie i nadawanie systemu językowego). Czy zatem mowa może nie być komunikatywna? Jasne. Kiedy śpiewasz przy goleniu, nie komunikujesz. Kiedy mówisz do Chińczyka po polsku (a on polskiego nie zna) bez gestów, komunikujesz, ale brak jest zrozumienia Twojego komunikatu.

Czy mowa jest najlepszym sposobem komunikacji? Tak. Ale tylko wtedy, kiedy oboje użytkownicy aktu komunikacji znają kod lub wtedy kiedy jeden z użytkowników chce nowy język nabyć. W takiej właśnie sytuacji są dzieci.

Dzieci uczą sie nowego sposobu komunikacji z rodzicami. Zaczynają mówić pierwsze słowa najpóźniej w 15. m.ż. po to, by ich używać. Jeśli jednak mają problem z komunikacją, ich mowa staje sie na tyle bezużyteczna, ze ją porzucają. I nie uczą sie jej dalej, bo po co?

Mowa dziecka rozwija sie do 7 r.ż. Po tym czasie mało prawdopodobne jest jej rozwiniecie w takim stopniu, jak u dzieci, które zaczynają mówić zgodnie z norma.

Więc pierwsza uwaga do wszystkich: w Krakowie też uczą, że dzieci starsze niż 7 - 8 r.ż. należy uczyć komunikacji alternatywnej oraz tego, ze należy takiej komunikacji uczyć dzieci z upośledzeniem umysłowym w stopniu znacznym i głębokim, bo nie maja one możliwości nauczenia sie mówić. 

Mówienia także nie naucza sie dzieci, którym nie pozwala na to budowa ich aparatu artykulacyjnego. Ale takie dzieci, podobnie jak te z problemami neurologicznymi, najczęściej - komunikują. I jedne i drugie są w stanie nauczyć sie systemu językowego. Maja problemy z wyartykułowaniem swoich potrzeb. Dlaczego zatem miałabym je uczyć innego sposobu komunikacji niż ten, który wyćwiczyły sobie z rodzicami? Przecież najlepszy sposób na naukę czegokolwiek to bazowanie na tym, co jest, po to, żeby z tego wykształcić nowe. W ten sposób - jeśli nie nauczę dziecka artykułować - nauczę je systemu językowego i .. odmiennego sposobu komunikacji - komunikacji przez pismo. Jest ona o tyle łatwiejsza, ze pisać umie prawie każdy Polak. A jak wykształcę jeden język, to kolejny będzie już po prostu nauka języka obcego.

Już nie wspomnę o zarzucie, ze dla dziecka w komunikacji obrazkowej symbol RYBA oznacza i przysmak i jedzonko, i np. zabawkę, a po Krakowie przechodzimy od konkretu do słowa, poprzez obrazek kolorowy i czarno-biały. Cóż.. chyba będę musiała zmienić styl pisania :)) Bo przecież dla mnie logiczne jest - ze jak dziecko rozumie symbol, to nie ćwiczę z nim konkretu :) Ale żeby dziecko zrozumiało symbol, musi skumać konkret - tak mniej więcej w wieku 2,5 lat to sie dzieje :)) I jak docelowo dziecko napisze mamie RYBA, to znaczy dosłownie to samo, co symbol ryby :)

Czy zatem my po Krakowie, nie uczymy komunikacji? Oczywiście, ze uczymy! Przecież zaczynamy od gestów INTERAKCYJNYCH. Od 'daj' oznaczającego 'proszę'. Tak samo jak w innych komunikacjach wspomagających :) Tylko uczymy z innym gestem, bardziej naturalnym, prostszym.. Gestem, który przychodzi sam, którego rzadko człowiek sie uczy.

Bo logopeda jest uczenia rozumienia, komunikowania, nadawania mowy. Nie od samego nadawania. Wiem, ze są takie osoby, które nie myślą i działają schematem krakowskim. Wiem. Ale znam tez takie osoby po Warszawie, Gdańsku i Lublinie. Wiec sorry :)