Choroba mnie chyba bierze :( Nic mi się nie chce :(
Dlatego dzisiaj pokażę Wam małą sprytną i krótką sztuczkę, jak pomóc dziecku w nauce powtarzania, rozpoznawania i nazywania sylab. Mała i krótka i sprytna jest ona zwłaszcza wtedy, kiedy - jak ten pomysłowy Dobromir - oprócz kartki i ołówka nie macie zabawek ze sobą żadnych.
Pamiętacie zasadę?
1. Nazywamy sylaby przy dziecku
2. Uczymy powtarzania: "powiedz PA", "powiedz PE"
3. Uczymy rozpoznawania: "gdzie PA?" "gdzie PE?"
4. Uczymy nazywania: "co to jest?"
Zabawa z katapultą.
Do zabawy potrzebna nam:
1. kartka podzielona na tyle części ile mamy sylab w danym paradygmacie (najczęściej sześć)
2. łyżeczka do herbaty
3. śmieć :))
A jak wiadomo jedna zabawa nie służy tylko do jednej rzeczy, zatem my z Anią przeplatamy i powtarzanie i rozumienie i nazywamy sylab. A że zabawa łatwa nie jest, to popatrzcie :) Jesteśmy nieidealne :)
I co? Wykorzystacie?
6 komentarze:
Pewnie, że wykorzystamy :-)
Ekstra :) Proste i efektywne :)
Takie proste i takie fajne! Musi sprawiać dużo frajdy dziecku. Na pewno skorzystam! :)
o kurczę! przypomniały mi się obiady z dzieciństwa :D z moim młodszym rodzeństwem wielokrotnie wykorzystywaliśmy ten genialny wynalazek :) szczególnie "prażoki" świetnie się nadawały do tego celu :)))
Świetny pomysł na urozmaicenie zabawy.
Świetne! Takie proste i takie zabawne! Skorzystamy!!!
Prześlij komentarz
Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.