poniedziałek, 25 listopada 2013

Każde dziecko jest inne

To moje ulubione hasło współczesnych mam. Ile jest w nim nieprawdy? ZERO

Święta racja. Każde dziecko jest inne. Ale różne od siebie są też tulipany

Zdjęcie pobrane z www.tulipany.net. Świetna strona o tulipanach!!

Albo pomidory!
Zdjęcie zassane z www.tapeciarnia.pl

KAŻDE DZIECKO JEST INNE. Znana prawda ludowa powtarzana matkom setki lat. Każde dziecko jest inne, każde ma swój czas, każde rozwija się w swoim tempie…

KAŻDE DZIECKO JEST INNE. Święta prawda. Tak samo, jak każdy dorosły jest inny:) Nie ma dwóch takich samych „człowieków”, tak samo jak nie ma dwóch takich samych płatków śniegu :)
Lubiliście biologię? W podstawówce – nawet nawet:) w liceum pokochałam, choć nie do tego stopnia, żeby pamiętać co to jest mitoza i czym się różni od mejozy ;) Ale właśnie z biologii pamiętam definicję gatunku. A więc – wg biologów – gatunek to taki zbiór osobników posiadających podobne cechy, zdolnych do swobodnego krzyżowania się w warunkach naturalnych. Z definicji tej wynika, że człowiek z bocianem się nie skrzyżuje (ani z pomidorem), bo nie należą do tego samego gatunku.
Ale gatunki – jak wiadomo – mają wspólne cechy. Do tych wspólnych cech należy m.in. rozwój. W wielkim skrócie każdy bocian rozwija się tak, że (ach! Wspaniała konstrukcja zdania!:P) rodzice przylatują do Polski w okolicach marca, gdzieś do końca kwietnia bocianica siedzi na jajkach, by na majówkę kociątka mogły się wykluć. Tata-Bocian w tym czasie zbiera żabki na łąkach i karmi dzieci i mamę (dla niewrażliwych: wiecie, że bociany, jeśli wiedzą, że lato będzie suche, a mają dużo młodych, to najsłabsze wyrzucają z gniazda? Nie, nie zachęcam do takich praktyk u siebie w domu :P). W czerwcu dzieci zaczynają uczyć się latać.. na początku bardzo niepewnie, podskakują w gnieździe. W lipcu zmieniają kolory nóg i dziobów z szarego na czerwony, po to, by w okolicach Bartłomieja odlecieć do Egiptu!







Zdjęcie zassane z http://www.tapety24.org

Pomidory także mają swój rozwój; najpierw jest nasionko, które kiełkuje. Potem następuje rozmnożenie i pomidory możemy zrywać z krzaka (no wiem, że uproszczenie, ale to w końcu blog o dzieciach, a nie pomidorach ;)).

Tak samo jest z ludźmi. Największy nasz rozwój następuje od urodzenia do 3. r.ż. To wtedy nasz mózg jest najbardziej plastyczny i najwięcej się uczy. To wtedy potrafimy pokonać największe przeszkody na drodze do rozwoju.

Ponieważ człowiek jest gatunkiem, naukowcy – NA PODSTAWIE OBSERWACJI!!! I WIEDZY NEUROBIOLOGICZNEJ! – stworzyli zespół cech, które posiada większość dzieci na konkretnym etapie życia. Jeżeli Twoje dziecko nie rozwija się zgodnie z tymi cechami, to znaczy, że jest inne, że nie należy do NORMy, która – fakt faktem – jest wartością umowną. Ale, jeżeli nie rozwija się tak samo jak inne dzieci, to naprawdę należy czekać, aż je dogoni? A potem będzie tak goniło całe życie?
Kiedy rolnik widzi, że jeden pomidor odstaje od reszty, sprawdza dlaczego. Może miał za mało wody? Może rósł na zbyt suchej glebie? Może miał za mało słońca?

Tak samo jest z dzieckiem: jeśli odstaje - w jakimkolwiek sensie – od normy należy sobie zadać pytanie: dlaczego? Może nie słyszy dobrze? Może nie widzi dobrze? Może ma jakiś problem neurologiczny?
Co się dalej dzieje z odstającym pomidorem? Rolnik próbuje go wyleczyć. Dostawia bliżej słońca, nawadnia, czasem dosypuje  nawozu.

Co trzeba robić z dzieckiem odstającym od normy? Stymulować rozwój neurologiczny, być może leczyć słuch, być może używać okularków. Leczyć, ćwiczyć. Skontaktować się ze specjalistą, który może dziecku pomóc!


Co nas nie usprawiedliwia:

- dziadek Stasiek i wujek Zdzisiek, którzy zaczęli późno mówić,
- wielojęzyczność!! (dziecko może mieszać języki, ale fizjologicznie musi zacząć łączyć dwa wyrazy w wieku dwóch lat!),
- „on nie ma nic do powiedzenia” – taaaaaaak, bo kompot zawsze jest na stole :P

KAŻDE DZIECKO JEST INNE, każde rozwija się w swoim czasie. Ale to nieprawda, że „swój czas” to czas jakikolwiek. „Swój czas” powinien się mieścić w normach ogólnie przyjętych. Jeśli się nie mieści – czas działa na niekorzyść dziecka. Zaufajcie zatem naukowcom i specjalistom, którzy spisali dla Was te normy. 

Każdą normę można przesunąć maksymalnie o 3 miesiące. I nie pytaj, Droga Mamo, skąd to wiem. Wiem. Tak samo, jak Ty wiesz, że przęsło mostu powinno być oddalone od poprzedniego o x metrów albo jaką komendę wpisać w C++, żeby narysować żabę. Bo się kiedyś tego uczyłaś i jesteś specjalistą w swojej dziedzinie. I my chodzimy po Twoich mostach, bo Ci ufamy... :)
 Ten ma brzydsze tło, ale jest bardziej staranny ;P Sorry, ja po protu totalnie się nie znam na grafice komputerowej :(

A ponieważ tyle dzisiaj gadam o pomidorach, to cóż :)) Idę sobie ugotować pyszną pomidorówkę :) (z papryką, chili, serem, makaronem i kukurydzą. Jedliście? Lubicie? :) Mniam!!)

26 komentarze:

No widzisz, a nasza pediatra twierdziła, że jeśli chodzi o rozwój mowy to się z tym nic nie robi do 3 roku życia. Zresztą początkowo nasza logopeda, też nas pytała czego my oczekujemy (w rozumieniu: po co przyszliśmy?). Niestety cały czas mamy słyszą takie i podobne informacje, w dodatku nie od zwykłych ludzi (koleżanek, rodziny), ale od różnych specjalistów. A czasu już się nie da cofnąć i żyjemy z obawą czy i kiedy nasze dziecko dogoni inne :/

Mirago, kochana! Jakkolwiek to teraz głupio zabrzmi, właśnie po to piszę posty. Po to = aby przekonać lekarzy starej daty (którzy leczyć potrafią cudownie i mają wielkie serce dla dzieci), logopedów ze starych szkół, że to nieprawda. Kiedy mamy zaczną na nich naciskać, może coś się zmieni? Demelowa w swojej książce z 1974 roku pisze, że "między 2- 3 r.ż. dziecko zaczyna mówić zdaniami 2-3 wyrazowymi'. Stąd błędna informacja, którą wyciągają ci, którzy się z niej uczą. Nikt nie czyta wcześniej, iż "U dziecka 2letniego pojawiają się pierwociny zdania: babta ała (babcia dała), buti es (buty są)". To są właśnie te zdania dwuwyrazowe, o których ja piszę!!

Co do Twojej Małej...czasu nie cofniesz. Nie wiem jaką macie diagnozę, ale ... jak chcesz możesz wysłać mi nieco info na priv (logopeda@polskilogopeda.com), a może uda mi się coś zaradzić? :)) Więcej ćwiczeń czy cuś :D

Twoje motywy całym sercem popieram - niech rodzice zaczną naciskać, może coś się zmieni...
Jak już obwieściłam radośnie jakiś czas temu - zostałam przedszkolnym logopedą. Ponieważ mam tylko godzinę dla 25 trzylatków, idę do nauczycielki i pytam - które dziecko wg pani najpilniej potrzebuje pomocy, które mam w pierwszej kolejności wziąć na badanie itd.. A pani wyznacza to i tamto dziecię, a potem mówi, że jest jeszcze taki jeden ...np. Jaś, ale on jeszcze nic nie mówi, więc nie ma go co brać, bo skoro nie mówi, to po co?!
O MATKO KOCHANA!
KasiaG

My już kombinowałyśmy z koleżanką, żeby takie plakaty zawiesić w poradniach, przychodniach itp. Ale nie wiem czy to by przeszło?

Jest to jakiś pomysł, dlaczego by nie przeszło? Ja bardzo chętnie podłączę się do plakatu ;)
kG

Fajne te plakaty! Opisane są, więc nie będzie kradziejstwem, jak wydrukuję i powieszę na tablicy w gabinecie, prawda? ;)

Moim dodatkowym problemem jest wyparcie problemu przez rodziców, bo "może się jeszcze rozgada, bo starszy syn miał gorzej z mową, bo poszedł właśnie do przedszkola i na pewno szybko pójdzie". Z tym nie mogę się pogodzić. I nie pomaga tłumaczenie łopatologiczne, ani wizje kłopotów w przyszłości, jakie, bez wyrzutów sumienia, zaczęłam rodzicom przedstawiać.

PS U mnie też dziś pomidorówka, ale wersja klasyczna, z ryżem (rozgotowanym, hehe). A Twoja to taka trochę meksykańska :)

O, właśnie, w międzyczasie pomysły z plakatami wpadły, czyli nie jestem jedyny kradziej :D

@Kinga! Bierz! Śmiało bez odwagi, może puszczę Ci mailem? Będą lepsze jakościowo (piksele) niż te, co?

@Kasia, to Tobie też można wysłać?? Też gdzieś dasz radę powiesić?

@ Kinga!! Ja też już łopatologicznie daję i też już straszę. Chociażby na blogu, choć wiem, że nie powinnam. Ja wiem, że te mamy nie chcą źle dla swoich dzieci, tylko boją się tego, co usłyszą i dlatego "wolą czekać".. ale... do licha! ileż można?!

Pomidorówka wg tej receptury - pycha! Jeszcze czasem dorzucam kurczaka, ale to już wersja hard :P

Poproszę wersję bez pikseli :) Skrzynka otwarta!

Jak to - nie powinnaś straszyć? Bez czarnych wizji chyba się nie da. Wydaje mi się, że niektórzy ludzie potrzebują kopniaka, żeby dotarło, jak poważna jest sprawa. Ja powtarzam, że z terapią (intensywną) nie chcę czekać na diagnozę, bo może być za późno. A jeśli diagnoza będzie pozytywna (w sensie - brak zaburzenia), to ćwiczenia ogólnorozwojowe czy nauka czytania jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Zrobiłaś mi smaka na pomidorówę, pewnie w sobotę będzie powtórka z rozrywki :)

Poszło :))

Masz rację, ale ludzie straszenia nie lubią :(( Prawda ludzie? :P

Zrób taką jak ja! Mówię Ci: bajka:D

O, moja skrzynka również otworem stoi :) Dokładne piksele to ja bardzo chętnie :))
KasiaG
info@logopedadomowy.com.pl

Ja też poproszę bez pikseli (magkraw7@wp.pl), lubię takie podsumowania. A z tymi stereotypami to najgorzej mam na spacerach z córką, bo na zajęciach to powiem wprost, ale jak rozmawiam z mamami/babciami w parku: on nie mówi, ale to chłopiec to on wolniej; a ona się jeszcze rozgada; to już nie wiem, czy mam mówić, że logopedą jestem i że to nie tak, czy się nie wymądrzać jak mnie o radę nie pytają.

Powiem tak: prywatnie rzadko się odzywam. Czasem próbuję coś tam napomknąć, ale... ale ja dzieci nie mam :) mnie jednak głównie jako logopedę znają ;)

Kasiu bardzo dziękuję za plakaty, najchętniej bym w tym moim parku wywiesiła;)

:) Jak Cię straż miejska nie zatrzyma to wieszaj :)):P

Drogie logopedki! Nawet nie próbujcie zrozumieć rodziców, którzy znajdują miliony wytłumaczeń dla swoich nieprawidłowo rozwijających się dzieci. Tego się po prostu zrozumieć nie da, bo to zaprzecza wszelkiej logice - a jednak: dzieje się!
Jednak przydaliby się bardziej świadomi specjaliści: panie w przedszkolu, lekarze i przede wszystkim sami logopedzi!

magdo!
To, co mamy robić? Jeśli nie próbować zrozumieć, jeśli nie uświadamiać? Kurcze, bo ja już naprawdę sama nie wiem...
Człowiek próbuje, a tu... przecież tu chodzi o dziecko. O nic innego. :(
Co do specjalistów: tak, zgadzam się.

Kasiu - nie zrozum mnie źle: trzeba dalej robić to co robicie. Tłumaczyć, powtarzać i w ogóle "szerzyć kaganek oświaty". Specjaliści w końcu pojmą. Problem jest z rodzicami, bo my nie chcemy słyszeć, że z naszymi dziećmi coś nie tak, lepiej żyć złudzeniami, że będzie dobrze, że dziadek późno zaczął mówić, że pójdzie do przedszkola to ruszy z mową bo stryjeczny wuj szwagra tak miał i jak wyrósł.. itd.
Rozumiem Twoją bezsilność, naprawdę - rób swoje i uświadamiaj wszystkich tak jak do tej pory! Moim skromnym zdaniem świetnie Ci idzie!

Dzięki magda(C). :)
Teraz powiem trochę kontrowersyjnie, ale myślę, ze to jest tak jak z ludźmi chorymi: boli głowa, mam zawroty, czasem w sercu zakłuje, ale co tam! Przejdzie! A potem ląduję z zawałem, bo... bo bałem się iść do lekarza usłyszeć, że mam chore serce. Usłyszeć, że muszę się leczyć, ze nie będzie normalnego życia! I tu chyba czasem jest podobnie - może poczekam, może samo.. boje się.

Szkoda, ze mnie nikt w pore nie uswiadomil. A wszystko robilam, zeby sie tak stalo. Zarzucic mi chyba nie mozna, ze pomocy nie szukalam. Myle sie, w sumie zawsze mozna zrobic wiecej, szukac bardziej dociekliwie itp. Zawsze mozna zwlaszcza zarzucic matce, ze cos przeoczyla. Ale taka matka, nawet ta dociekliwa, nie jest ekspertem. A jak idzie do "eksperta" to oczekuje, ze on nim wlasnie jest i co do niego nalezy zrobi. A czas mija i po roku okazuje sie, ze Pani ekspert w sumie to problemu nie widzi (to po co ja przez rok do niej jezdzilam?). A w przedszkolu Pani niby nic nie mowi ale problem jednak daje sie wyczuc, dziecko "odstaje". Ale nikt w sumie nic nie mowi : poczekamy, zobaczymy. No i matka znowu lata tylko presje czuje coraz wieksza. A dziecko niby na granicy normy, siada pozno, nie raczkuje, chodzi pozno, mowi niby to jedno czy dwa zdania w drugim roku ale wszystko to takie jakies toporne, wyciskane. W koncu na jakims forum (tak, tak wlasnie dzieki radom wyczytanym prze glupia matke na forum) jedzie xxx km na spotkanie z terapelta i po 1.5 godz. slyszy w drzwiach cala wiazanke opoznien, alalii, dyslekcji a jako wisienka na torcie "rowniez zaburzenia ze spektrum autyzmu". Aaaaa bym zapomniala bo slyszy tez : " ja czuje, ze Pani jakas taka zestresowana ! To napewno dziecku dobrze nie zrobi, tak nie mozna". A matka oczy jak talarki i dalej te kilometry pokonywac, zeby sie dorwac do kompa i przeczytac co to takiego te "spektrum autyzmu" bo to co jej sie kolacze w drodze w glowie, to nawet trudno opisac. Widzi teraz Pani, Pani Kasiu dlaczego matkom czasem trudno... I nie koniecznie dlatego, ze One problemu nie widza czy nie chca widziec. I teraz cwiczymy z corcia po 2 godziny dziennie+material sluchowy, stosujemy sie do wszystkich zalecen (mama rezygnuje z pracy, dziecko przestaje uczeszczac do przedszkola ) a w zamian nawet nie moge spytac na co mozemy liczyc no bo " gwarancji Pani chce ?". Ja nie chce gwarancji, chce ludzkiego slowa, chwilke rozmowy od serca, co mozna zrobic i do jakiego celu dazymy. I jeszcze jedna kwestia : czy taka matka, co juz kilku "ekspertow" zaliczyla ma pewnosc, ze podaza dobra droga ? Ja mam chwile zwatpienia. Bo moze jest jakas inna, lepsza metoda a ja znowu trwonie czas mojego dziecka. I swoje robie ale szukam instytucji, ktora mi jednak te diagnoze jednak potwierdzi. Pewnie znowu sie glupia matka ludzi. Ale jak po 3 latach poszukiwan nikt jej niczego nie wyjasnil to co jej, cholewa, pozostaje.
Glupia matka

I jeszcze z calego serca dziekuje Pani za te strone i tysiace pomyslow na prace z moja coreczka.
Pozdrawiam

AAAAAAAAAAA!!!!
Absolutnie nie jest Pani głupia. Przepraszam, jeśli uraziłam tym wpisem, ale był on kierowanych właśnie do tych, co nie szukają, a wierzą w stare prawdy ludowe.
Nie wiem, gdzie Pani trafiła na tę diagnozę, ale napiszę co wiem :)
1. Autyzm w tym kraju to duży worek ;/ Diagnozę autyzmu (taką wielowymiarową z psychologiem, pedagogiem, psychiatrą i logopedą) przeprowadzają m.in.
Fundacja PRODESTE w Opolu,
Fundacja SYNAPIS w Warszawie
Pracownia LOBUS w Suchej Beskidzkiej
ZACISZE w Krakowie.

Prof. Cieszyńska przeprowadza diagnozę jako psycholog i logopeda, nie wiem zatem czy jej diagnoza jest potem uznawana przez przedszkole czy trzeba mieć jeszcze dodatkowe papiery.

Teraz tak: jeśli ma Pani diagnozę autyzmu, to Młodej przysługuje tzw, WWR (wczesne wspomaganie rozwoju). W naszej kochanej Polsce trzeba za tym trochę połazić, ale córka ma prawo do bezpłatnej opieki specjalistów! W ramach WWR właśnie i w ramach SUO (specjalistyczne usługi opiekuńcze). SUO jest płatne,ale to niewiele (0 - 20 zł/godzinę zajęć w zależności od dochodów rodziny).
Kolejna sprawa: autyzm to rzeczywiście jest zaburzenie dość nieznane, inne. Ale - moim zdaniem -po dwóch godzinach zajęć dziennie powinna Pani mieć nadzieję, że Młoda wyjdzie na ludzi ;) Do czego dążycie? Do najważniejszego - samodzielności córki.

A jak Pani ma ochotę "se pogadać" i poznać ogólne zdanie specjalisty, to zapraszam na "skajpaja" :) Weźmiemy sobie po kawie i pogadamy. Tylko wcześniej trzeba mi maila napisać, żebym czas miała :))

PS. Za konsultacje przy kawie póki co się nie płaci! :)

Ech. Jestem nauczycielem przedszkolnym (obecnie niepracującym), z doświadczenia wiem, że z niektórymi rodzicami ciężko. Miałam dziewczynkę w grupie, na pierwszy rzut oka widać, że coś nie tak, że coś ze spectrum autyzmu, więc delikatnie mówię, że można by iść, zapytać specjalistę, może jakieś wczesne wspomaganie, delikatnie. No ale czepiam się, bo dziewczynka jest po prostu nieśmiała. O dzieciach z ORM nie wspominając, bo przecież wujek Zdzisiek miał 4 lata i nic nie mówił i jest ok. (swoją drogą tak się zastanawiam, czy tak naprawdę, bo 20-kilku latach pamięta się kiedy tak naprawdę pojawiły się te pierwsze zdania?). Kilka dni temu doznałam szoku, spotkałam się z dawno nie widzianą znajomą. Jej 5-latek brak szeleszczących, r zastępowane j, brak l. Mowa totalnie niezrozumiała. I ona do mnie, że r nie mówi i chyba musi iść do logopedy i ja w szoku, że on jeszcze nie jest u logopedy, że nikt w przedszkolu nie zwrócił na to uwagi.
Czasem dobija mnie ten świat, w którym 2latki obsługują się tabletem, a kredki trzymać nie umieją...

Gagatkowa Mama.. mnie też to dobija! A ostatnio ktoś tu pokazywał bujaki dla niemowląt z tabletem. no comment.

Prześlij komentarz

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.