poniedziałek, 29 lipca 2013

Dzień z życia logopedy

.... na wakacjach. Bo tak właśnie się czuję. Na wakacjach, ale nie na urlopie:) Nadal prowadzę zajęcia, nadal diagnozuję, ale ... już nie po 10 godzin na dobę.

Ready?!

Go!!

7.00  KAWA, prasówka i te wszystkie czynności, które chce się zrobić rano, żeby potem nie zwariować. Nie wiem jak u Was, ale ja zawsze przed wyjściem muszę sprawdzić czy mam w torebce parasol. W Hamburgu mało jest dni, kiedy nie pada.
8.00 Wybiegam z domu, ulice często już są puste po porannym szczycie:)
9.00 Siadam przy stoliku i... zaczynam się uczyć. Niemieckiego. Umiem mało, ale na pewno będzie lepiej, nieprawdaż?
14.00 Szybka kawa lub obiad ze znajomymi i... do pracy, rodacy!
14.30 Wsiadam w S-Bahn do pierwszego dziecka. Na miejscu powinnam być za pół godziny
14.45 Zajęcia z M. potrwają 60 minut, potem jeszcze ok. 15 minut na rozmowę z mamą M. i pędzę dalej.
16.15 Jestem na dworcu, mam stąd autobus do pani B. - kolejnej pacjentki, tym razem z afazją.
16.30 Terapia z panią B. trwa krócej - 45 minut, dłużej pani B. niestety nie wytrzymuje bez respiratora :(
17.30 Znikam do domu, stąd mam bliżej niż z miejsca, gdzie odbywa się kurs, ale i tak podróż potrwa z pół godzinki.
18.05 Jestem w domu! Hurra!!
18.25 Kolejna terapia. Rodzice małego H. przyjeżdżają do mnie, bo chłopczyk nie umie się skupić "na własnym terenie".
19.40 Żegnam chłopca z rodzicami. Mam chwilę dla siebie.
20.00 Dzień jeszcze długi, więc.. robię pomoce dla K. na jutro
21.00 Dzień nadal trwa :)! Słońce zajdzie za jakąś godzinę.

A od jutra! znowu to samo! Tornado, które kocham. Nie lubię stać w miejscu.

Oczywiście nie każdy dzień tak wygląda. Są takie, w których nie mam terapii. Dlatego mam czas na to, żeby usiąść i napisać coś na blogu. A Was - odwiedzających mnie tutaj jest coraz więcej - za co Wam serdecznie dziękuję ;)
Ostatnio dostałam maila od pewnej mamy. Mama owa pisze mi, że dziękuje za bloga, bo dzięki niemu nie musiała iść do logopedy, sama zdiagnozowała dziecko i z nim ćwiczy. Otóż Droga Mamo!! Blog nie pełni funkcji diagnostycznej!! Raz gdzieś pisałam o kamieniach milowych w życiu dziecka. Są to "kamienie" powszechnie znane, więc nie ma sensu ich ukrywać.  ALE!!! zawsze piszę o tym jak wykonywać ćwiczenia, nie jak diagnozować dziecko. Każde dziecko, które "nie mieści" się w granicach kamieni milowych powinno być skonsultowane przez logopedę. Niezależnie czy jest jedno- czy wielojęzyczne. Takie jest moje zdanie. I z ręką na sercu - nie wciskam nikomu terapii na siłę. Jeżeli jest potrzeba - mówię o niej, jeśli dziecko poradzi sobie samo - proszę tylko o kontrolę za pewien czas. Podejrzewam, że tak samo działa większość polskich logopedów. Więc, Drogie Mamy, nie diagnozujcie same. Blogi, to nie Dr Medi ;)

2 komentarze:

Odważna mama. Generalnie ja do diagnozy podchodzę ostrożnie bo i specjalistom zdarza się nie trafić (a co dopiero mamie, która nigdy nic z tymi tematami nie miała do czynienia), że o wątpliwościach (lub ich cieniu) jakie często towarzyszą poszczególnym przypadkom nie wspomnę (a wątpliwości nawet u doświadczonych specjalistów bardzo się przydają bo za często spotykam się z rutyną w diagnozie, bo wydaje się niektórym że wszystko już wiedzą i widzieli eh...). Pewne jest, że ćwiczenia z bloga Kasi na pewno żadnemu dziecku nie zaszkodzą a wprost przeciwnie:) Pozdrowienia dla Autorki i czytelników :)
B.Sz.

A bo Ty neurologopedą jesteś!;) To wiesz, że diagnoz może być od groma i trzeba "leczyć" przyczyny, a nie objawy!:)

Buziaki dla S. i Z. :D I Męża pozdrów od Zołzy starej:)

Prześlij komentarz

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.