wtorek, 25 marca 2014

Post z ksiezyca. Znowu bedzie o akcji :)

Sorry,

tych postów 'akcjowych' chyba będzie trochę więcej niż myślałam :)
Wczoraj na blogu Matki Tylko Jednej hejcik rasowy na akcję. Chociaż teoretycznie nie na akcje, a na plakat. Bo straszy. Bo bije po oczach. Bo matki (rodzice!) po nocach nie śpią przezeń... okropności jednym słowem. Powinnyśmy się biczować z dziewczynami i na kolanach do Częstochowy iść przepraszając, ze wpadłyśmy na taki okropniasty pomysł jak akcja. I jeszcze śmiałyśmy książki czytać!!! A w nich, ze dwulatek 300 słów mówi! Przecież w Internecie tak nie piszą, więc skąd my, do licha, wzięłyśmy te 300 słów?!

Z ksieżyca.

Albo z ziemi, jak kto woli.

Wszak gdzież indziej można znaleźć - uwaga! - książki?! 

Drogie Nieprzekonane Mamy, Drodzy Nieprzekonani Tatusiowie.
Nie oszukujmy się - to my jesteśmy logopedami, to my studiowałyśmy, to my na codzień pracujemy z niemówiącymi dziećmi. Nie jesteśmy alfami i omegami - nie... ale na rozwoju mowy znamy się lepiej niż niejeden z Was. Tak samo jak Wy lepiej projektujecie mosty, programujecie w C++, edytujecie w programach graficznych, robicie zdjęcia, gotujecie czy wycinacie wyrostki. Wy jesteście specjalistami w swojej dziedzinie - my w swojej. Nikogo nie zmusimy do udania się na konsultacje, ba! nawet zmuszać nie zamierzamy, bo listy w wielu gabinetach już pełne. Ale nie piszcie nam, że na temat 'dwulatek mówi 300 slow' każdy może mieć swoje zdanie. NIE MOŻE: Zdanie jest jedno i jest to zdanie wielu specjalistów logopedów. I nie mówię o nas - skromnych koordynatorkach akcji, ale o sławach w tej dziedzinie: Kaczmarku, Styczek, Zarębinie, Cieszyńskiej czy Demelowej. Chcecie sprawdzić czy mówimy prawdę? Zajrzyjcie do biblioteki, nie do Internetu. Zajrzyjcie do żłobka, tylko nie takiego, w którym bez przerwy gra TV...

Nie rozumiem komentarzy w stylu: Akcja fajna, ale przesadzona, bo moje dziecko się rozgadało jak miało 3 lata, to wasze tez się rozgada. Ale akcja fajna...  Jak dla mnie zdania wykluczające się, ale podobno lepsza jestem w myciu okien, niż logopedii, więc.. ok :)

Akcja nie jest darmowa. O nie! My logopedzi robimy sobie reklamę! Zwłaszcza ci z nas, którzy będą przyjmować w publicznych szkołach, przedszkolach i żłobkach. I poradniach psychologiczno - pedagogicznych. A jak już u któregoś malucha 'coś' wykryjemy, to przykujemy w naszych prywatnych logopedycznych gabinetach do kaloryfera i będziemy krzyczeć 'Płać, rodzicu!'... Bo przecież nie wyślemy do laryngologa/psychiatry/foniatry i nie powiemy 'Może Pani skorzystać z PPP lub logopedy na NFZ'. O nie!

I ostatnia sprawa: kto zna bogatego logopedę łapka w górę! Ja podnoszę obie!! ZNAM! A jakże! Sama do biednych nie nalezę: mam samochód, duże mieszkanie, fajne ciuchy, drogi zegarek i... świetnie zarabiającego męża - specjalistę w mega-wąskiej dziedzinie :) Czy pracuję? Pewnie, w szkole na państwowym etacie :) I luzz :)

Mam jeszcze coś: kocham swoją pracę. Jest moja pasją i poniekąd moim życiem. I szkoda mi CODZIENNIE patrzeć na niemówiące dwu-, trzy- i czterolatki z frustracją w oczach, bo 'proszę pani, to chłopiec, bo dwujęzyczny, bo jego dziadek od strony ojca tez późno mówił, bo....' Popatrzcie na Wasze maluchy, drodzy hejtujący i zadajcie sobie pytanie: czy naprawdę warto czekać? Czy lepiej spać spokojnie?

8 komentarze:

Niestety ale najmądrzejsze mamusie i tak wiedzą swoje... :(

Swoje zdanie wyraziłam deklarując kilka dni temu swoje poparcie dla akcji na swoim profilu na facebooku. Co by tu zrobić? Mogę tylko udostępnić Pani wpis na swoim profilu. Pozdrawiam.

Kilka dni temu usłyszałem o rodzinie w której czekami aż się dziecko rozgada do ...13 roku życia.Więc już nic mnie nie zdziwi. Ludzie o jakim straszeniu rodziców tu mówimy? Rodzice nie mogą spać spokojnie? Wolne żarty, Nikt nikogo nie zmusza do wizyty u logopedy. Moja córka (również z problemami logopedycznymi) chodzi do przedszkola i z czego cieszą się rodzice zdrowych rówieśników? Z całodziennej opieki sympatycznej pani logopedy,

Znam dziecko, które zostało skierowane do szkoły specjalnej tylko dlatego, że miało problemy komunikacyjne. Problemy komunikacyjne miało dlatego, miało przyrośnięty język. "Mądry" pediatra matce mówił, że chłopiec ma czas, a przyrośnięty język nie stanowi problemu. (Przyrośnięty był na tyle, że był w stanie delikatnie nim ruszać, ale ruchy były ograniczone). Skierowania do laryngologa też nie dał. A! I to nie działo się 20 lat temu, ale 2 lata temu.
AJ

Prosząc pediatrę o skierowanie do logopedy usłyszałam: "Proszę nie szukać problemu tam gdzie go nie ma"

Proszę poprosić pediatrę o wypisanie gwarancji iż dziecko będzie mówić i nie będzie miało żadnych zaburzeń, a nawet nie grozi mu dysleksja. Pediatra nie jest logopedą. Nie można być "wszystkim". Można też lekarzowi przytoczyć cytaty naukowców - zapewne nigdy o nich nie słyszał, bo gdyby miał się o tym uczyć na studiach, to nie zostałby lekarzem.

Bardzo żałuję, że poszłam do logopedy tak późno i teraz trudniej nadganiać zaległości przeróżne. Dziecko było w terapii mając niecałe trzy lata, ale nie umiałam ocenić jej jakości. Aż dostałam kartkę "Nie robi postępów, bo nie ćwiczy w domu". Teraz mamy fantastyczną logopedę i dzięki naszym ogromnym wysiłkom - mam małą nadzieję, że szkoła nie będzie tak wielkim koszmarem i stresem (zdiagnozowałam cechy dyslektyczne, logopeda potwierdziła, pięknie pracujemy metodami dla dyslektyków i są postępy, nawet czasem zadziwiające). Uważam, że nawet jeśli trochę na wyrost się boimi - nie zaszkodzi skonsultować, pokazać... Dla naszych dzieci.
Inna Kasia

A ja ze swoim dzieckiem już z tej akcji skorzystałam.
1. Dowiedziałam się, że moje dziecko powinno spotkać się z logopedą (a tak bym jeszcze trochę z tym zwlekała, bo przecież ma czas)
2. Byliśmy już na takim spotkaniu
Dziękujemy:))

Prześlij komentarz

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.