środa, 29 sierpnia 2012

O podglądaniu w podróży

Jechaliśmy autokarem na wczasy. Wiadomo, raz: że taniej, dwa: wiele można pooglądać.
Pooglądałam, aż za bardzo.

Wyjechaliśmy z Krakowa o 15.30. Przed nami siedziała Mama z Chłopcem, na oko 6-letnim. Już na dworcu dostał do ręki kanapkę. Ok.. w sumie: może nie mieli czasu zjeść obiadu, może Mały głodny. Około godziny 20.00 byliśmy już na Słowacji, a ja nie przestawałam się dziwić. Chłopiec do tego czasu zdążył zjeść: laysy, czekoladę, chitosy, rogalik z czekoladą, a na kolację dostał jogurt z drażami. Oczywiście wszystko popijał colą lub/i spritem.
Cukier + chemia = cudowne połączenie dla dziecka.

Wiem, wiem, że nie powinnam tak podglądać. Że to nie moja sprawa, że... Ale w człowieku się krew gotuje, bo potem jest "Ale ja naprawdę nie wiem czemu on nie może skupić uwagi". O nadwadze i otyłości nie wspomnę.

Ale już po urlopie:)
Następny za rok:)



0 komentarze:

Prześlij komentarz

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.