"Głoska" umiera... a może nie umiera, a usypia? Kto to wie?
Wyjeżdżam z Krakowa. Że będę tęsknić, to wiem. Że cieszę się na nowe, jak nie wiem co (koniec smogu!! :P) to też wiem. Że każdy żegna się jakbym umierała, to już przegięcie ;)
Wyjeżdżam z Krakowa. Zgodnie z planem. TEORETYCZNIE mogę jeszcze diagnozować nowe dzieci. Teoretycznie ;) Praktycznie - pani doktor powiedziała, że mam się nie denerwować. Śmieszna jest;) Zatrzymajcie ADHDowca z niewygaszonym ATOSem i odruchem chwytnym (nic nie pomyliłam?). Powodzenia i good luck. Nie da się ;)
Póki co - siedzę sobie grzecznie w domku ( "nie może pani tyle pracować, to niepotrzebny stres"), piję herbatkę z melisy, patrzę na 15 zapakowanych pudeł i zastanawiam się jak to będzie dalej... Abstrahując od stresu (trzeba będzie poszukać dobrego lekarza w Niemczech), to jak to tam będzie? Że będę głównie pracować metodą krakowską - wiem. W sumie czasem ciężko inaczej z dziećmi dwujęzycznymi... co by nie mówić w tej kwestii metoda się sprawdza, choć metoda prof. Racławskiego też nie jest zła.
A dzieci?
Ha... Maciek (4l.) wszedł do gabinetu. Miałam już przyszykowaną jego ulubioną grę i nutellę na pionizację. Popatrzył, porozglądał się, dojrzał.
Maciek: Paleta i czekolada - za dużo szczęścia naraz.
Michał też wbiegł do gabinetu. Ba! siedział tam już pół godziny i postanowił się pobawić dokumentami AGAI (zusy, uesy itp.)
Michał: Pani, daj mi
Kasia: Nie, to Agi.
Michał: Daj mi!
Kasia: Nie
Michał: Już tu nie pracujesz!
Więcej? ;)
ps. Nie, nie jestem w ciąży :)
http://polskilogopeda.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.